Iwona Międlar: Był Ojciec razem z młodzieżą na uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II w Watykanie, proszę powiedzieć, jak doszło zorganizowania takiego przedsięwzięcia.
O. Marcin Barański: Wszystko
zrodziło się bardzo spontanicznie. Na fali wydarzeń jakie wszyscy
śledziliśmy w mediach, widząc różnych ludzi, którzy organizowali
marsze, czuwania, akcje, ta spontaniczność udzieliła się również nam.
Podjęliśmy błyskawicznie decyzję o zorganizowaniu wyjazdu do Watykanu.
Pomyśleliśmy w klasztorze, że my też możemy udać się do Watykanu, by
czuwać i być przy Papieżu. Właściwie było to z potrzeby serca.
Chcieliśmy być blisko. Wystarczyły nam dwie godziny, ażeby wszystkie
formalności związane z wyjazdem załatwić. W tym odkrywaliśmy też
czuwanie Opatrzności Bożej. Jak się okazało, odzew młodzieży był
natychmiastowy, chętnych było więcej od miejsc w autokarze. Nikt z nas
nie zastanawiał się gdzie przenocujemy, co będziemy jeść, jakie zabrać
ze sobą ubrania, to wszystko nie grało większej roli. Najważniejsze, że
jechaliśmy tam, gdzie zwrócone były oczy wszystkich ludzi, nie tylko
wierzących, nie tylko Polaków.
I.M. Jak pielgrzymi przeżywali atmosferę całego wyjazdu, uroczystości pogrzebowe, pożegnanie Papieża?
O.M.
Na spotkaniu organizacyjnym przed wyjazdem ktoś zadał mi pytanie: "czy
my w ogóle tam dojedziemy"? Komunikaty w mediach nie napawały
optymizmem, wszyscy ostrzegali przed potężnymi korkami, mieliśmy
mieszane uczucia. Ale tylko chwilę byliśmy przestraszeni, powiedziałem,
że nie to jest ważne, jak blisko uda nam się być, ważne że będziemy
pielgrzymować, że staniemy tam u bram Watykanu. To był Papież
Pielgrzym, który wędrował w podeszłym wieku do wielu miejsc, i teraz my
chcieliśmy pojechać do niego. Nie było dla nas ważne gdzie będziemy
spać, co jeść, chcieliśmy tutaj w Polsce zostawić cały pesymizm i
pojechać z radością aby czuwać i modlić się za Niego. Uderzający był
nasz entuzjazm, radość z podjętej decyzji.
Zazwyczaj,
gdy idziemy na pogrzeb jesteśmy smutni, a gdy jechaliśmy do Rzymu nie
było smutku, wszyscy jechali z jakąś tajemniczą radością, to było
poruszające. Byliśmy pielgrzymami pełnymi nadziei. Mimo śmierci Papieża
ludzie nie jechali pełni rozpaczy tylko niesamowitej radości i pokoju.
W każdym z nas było przekonanie, że jedziemy na pogrzeb kogoś, kto
dobrze przeżył swoje życie, był blisko Pana Boga i kto teraz, po swojej
śmierci, także jest blisko Niego. Jechaliśmy na pogrzeb Świętego, a na
pogrzebie świętego się nie płacze, tylko trzeba się radować. I z takim
właśnie nastawieniem jechaliśmy mimo ogromu trudów. Jechaliśmy z
wewnętrzną radością. Radością, która daje pokój.
I.M. Czy Ojciec zgodzi się ze zdaniem, że Papież pokazywał jak żyć, a teraz pokazał jak umierać.
O.M.
W obecnym świecie, kiedy kult młodości, młodego ciała, sportu i
pokazywania tylko zdrowych, młodych ludzi, gdzie w mediach bardzo
trudno zobaczyć ludzi starszych, to Papież w końcowym odcinku życia
pokazał nam, że całe życie jest ważne. Umieranie jest jednym ze
składników naszego życia. Moment odejścia jest świadectwem przeżytych
lat. Najczęściej umiera się w szpitalu, często w samotności, a Jan
Paweł II pokazał, że tak nie musi być. Moment przechodzenia do domu
Ojca, bo w naszej wierze tak wierzymy, jest momentem bardzo ważnym dla
umierającego, ale też dla jego rodziny, przyjaciół. Te słowa, które
Papież wypowiedział do młodych "Ja was szukałem, a teraz wy
przyszliście do mnie..." oznaczało, że młodzi (choć nie tylko oni), w
których pokładał swoją nadzieję, są z Papieżem w bardzo ważnym i
trudnym momencie, kiedy odchodził. Czas umierania Papieża był czasem
niesamowitych rekolekcji. Papież umierał wśród bliskich osób, które
były w jego pokoju, na Placu św. Piotra i na całym świecie.
Wystarczyły
gesty, wystarczyło bycie przy umierającym Papieżu. Myślę, że w każdym z
nas zostawiło to jakiś ślad w sercu. Na ile ten ślad jest mocny, tego
nie wiem. Ale czas na pewno pokaże...
Śmierć
wiąże się ze strachem, ale jeżeli będziemy przeżywać to w wierze, to
wtedy lęk zostanie przezwyciężony. To też jest przesłanie Papieża z
początku pontyfikatu: "Nie lękajcie się żyć dla Chrystusa, nie lękajcie
się umierać dla Chrystusa, a nawet z Chrystusem.
I.M. Wróćmy jeszcze do pielgrzymki: jak blisko Watykanu udało się Wam dotrzeć?
O.M.
Już podczas podróży mieliśmy mieszane uczucia, wiadomości, jakie do nas
docierały były przygnębiające, rzekomo 150 km od Rzymu są już
gigantyczne korki. Ale mimo to chcieliśmy jechać dalej. Z każdym
kilometrem jazdy okazywało się, że to nie były prawdziwe wiadomości. Na
granicy austriacko-włoskiej, włoska policja poinformowała nas, że nie
ma wjazdu do Rzymu, że komunikacja jest bardzo trudna radzono nam
powrót do Polski. A my uparcie,choć ze strachem jechaliśmy dalej.
Trasa
była przejezdna; korków nie było do samej granicy Rzymu, spokojnie
wjechaliśmy do miasta. Autokar został zaparkowany na parkingu 4 km od
Watykanu, byliśmy więc w centrum miasta. Po dobie podróżowania
postanowiliśmy podejść jeszcze bliżej. Ruszyliśmy w stronę Watykanu i
finalnie byliśmy 100 m od Placu św. Piotra, a niektórym z naszej
pielgrzymki udało się być nawet na samym Placu. Przeszło to nasze
oczekiwania. Odebraliśmy to jako działanie Opatrzności Bożej. Cud
związany z trudem poniesionym dla bycia blisko kogoś kochanego.
I.M. Czy Ojciec był wcześniej w Watykanie?
O.M.
Tak, razem ze współbraćmi z zakonu kilka lat temu jeździliśmy na
rowerach po Włoszech. Parę dni spędziliśmy także w Rzymie. To było
piękne przeżycie. Niestety nie udało nam się być wtedy na audiencji
papieskiej, ale byliśmy przy Grobie św. Piotra, innych papieży. Samo
przebywanie w takich miejscach jest dużym przeżyciem dla wierzącego,
dla chrześcijanina. Jest to także doświadczanie powszechności Kościoła.
Wierni z różnych krajów, kultur, mówiący różnymi językami spotykają się
u Grobu św. Piotra i modlą się razem na Mszy św...
I.M.
Prowadzi ojciec duszpasterstwo akademickie przy Bazylice Matki Bożej
Bolesnej; czy można już zauważyć większe zainteresowanie tym, co Papież
nam zostawił w dokumentach.
O.M.
Papież pisał dla wszystkich, do ludzi dobrej woli, a każdy z nas ma
dobrą wolę. Muszę powiedzieć, że dwa lub trzy dni po wiadomości o
śmierci Jana Pawła II przyszli do mnie studenci i powiedzieli, że chcą
głębiej poznać papieską naukę. Od przyszłego tygodnia chcemy się
pochylić nad nauką papieską. Poznać dokumenty Kościoła. Do tej pory
przeżywaliśmy naukę Papieża bardzo emocjonalnie, braliśmy udział w
pielgrzymkach, prowadziliśmy z nim piękne dialogi, np. na
Franciszkańskiej w Krakowie, biliśmy brawo, zachwycaliśmy się poczuciem
humoru Papieża, wzruszały nas piękne chwile z jego pielgrzymek, itp.
Ale tak naprawdę nie zagłębialiśmy się w to, co on do nas mówił. Teraz
nasi studenci chcą to nadrobić. Straciliśmy taką szansę za jego życia;
będąc razem z nim nie studiowaliśmy jego nauki. A teraz na nowo chcemy
odkryć to, co jest w niej ważne. Zdajemy sobie sprawę, że to jest
trudna nauka, młodzi potrzebują też do poznawania jej duszpasterzy,
którzy im pomogą. To jest już zadanie dla duchowieństwa - duszpasterzy
młodzieży, akademickich itp.
Młodzi czekają na pomoc i jako duchowni nie możemy tego zaprzepaścić. Razem musimy próbować wprowadzać to w życie.
I.M.
Czy Ojciec podjąłby się próby oceny "polskości" Papieża? Czesto jako
Polacy myślimy, że Karol Wojtyła - Jan Paweł II był wybitny, dlatego
właśnie, że był Polakiem.
O.M.
Jeżeli chodzi o polskość Papieża, bałbym się tego oceniać. Czy ona była
najważniejsza w jego życiu? Papież jest następcą św. Piotra, prowadził
Kościół Powszechny, nie tylko Kościół w Polsce. Oczywiście, ta
tożsamość narodowa, to wszystko co go ukształtowało jest jak
najbardziej związane z Polską, z tym co w kraju przeżył; Papież bardzo
często powracał do historii naszego kraju. Zmienił ją też przecież. Jan
Paweł II wracał do korzeni, ale jak popatrzymy na testament Papieża
widzimy, że ukształtował go przede wszystkim Chrystus, który pokazywał
Janowi Pawłowi II jak ma mądrze prowadzić wiernych, jak wskazywać drogi
wiary i całemu światu "Blask Prawdy" (napisał encyklikę Veritatis
Splendor). Jan Paweł II przy umiłowaniu Polski był Papieżem
"Globalnym". W tym też jest ogromna mądrość Papieża wszystkich ras,
kultur, narodów.
Myślę,
że teraz, w oczekiwaniu na wybór nowego papieża, bardzo istotne jest
uświadomienie sobie prawdy, że kolejny Ojciec św., to też będzie "Nasz
Papież". Nie jest najistotniejsze z jakiego kraju będzie pochodził,
jaka tradycja narodowa go ukształtowała. Dla wierzącego, dla
chrześcijanina jest najważniejsze, że on też będzie Następcą św.
Piotra.
Kościół w swojej mądrości zawsze modli się za Papieża. I nazywa go "Naszym Papieżem".
I.M. Dziękuję za rozmowę.
O.M. Szczęść Boże