Człowiek wiary buduje dom ważniejszy
Pogrzeb
śp. Jerzego Matusza - Burmistrza Miasta Jarosławia i Jego córki śp.
Katarzyny odbył się 31 lipca 1999 r. Mszy św. żałobnej w kolegiacie pw.
Bożego Ciała przewodniczył i homilię wygłosił Ks. Bp Stefan Moskwa. "Niech się nie trwoży serce wasze. W Domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przygotować wam miejsce"
- to słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Wypowiedział je Jezus w
obliczu własnej śmierci, przed swoją Męką w Wieczerniku. I tymi słowami
żegnał się ze swoimi uczniami. Ale także tymi słowami, tchnącymi
nadzieją, pragnął przezwyciężyć lęk i trwogę wydarzeń Wielkiego Piątku.
Słowa te wypowiada dzisiaj Kościół w liturgii pogrzebowej w obliczu
śmierci tragicznej, nagłej, gwałtownej śp. Jerzego, ojca rodziny i Jego
córki Katarzyny, Burmistrza naszego miasta, a nade wszystko
chrześcijanina, ucznia Chrystusa. Bo w obliczu śmierci ten ostatni
tytuł jest najważniejszy. Zmarli Oni ze znamieniem wiary. Wypowiada te
słowa Kościół nam, żyjącym, których ta śmierć napełniła bólem, którzy
lękamy się własnej śmierci. Ale Pan Jezus tymi słowami Ewangelii wzywa
nas do nadziei, abyśmy przezwyciężyli ból rozstania, trwogę,
cierpienie, samotność, a tym, co przezwycięża ten lęk człowieka jest
wiara w Boga, który jest Panem życia i Panem śmierci, Panem życia
wiecznego. Ta wiara u ludzi wierzących rodzi nadzieję. Tą prawdą, która
przezwycięża ból śmierci jest nauka o życiu wiecznym, które Pan Jezus
nazywa takim serdecznym słowem Domem Ojca.
"W Domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przygotować wam miejsce"
- słowo to budzi wiele skojarzeń. Każdy z nas nosi w swoim sercu
wspomnienie i obraz rodzinnego domu. Dom rodzinny wpisany jest w życie
człowieka. Na przedłużeniu tych wspomnień, w liturgii pogrzebowej
wspominamy także Dom Ojca, w którym jest wiele mieszkań, jest
mieszkanie dla każdego z nas. Dzisiaj gorąco modlimy się, aby Jezus do
Domu Swojego i naszego Ojca wprowadził także i przyjął Zmarłych Jerzego
i jego córkę Katarzynę. Zmarli bowiem przeszli przez tę tajemnicę,
radosną tajemnicę, rodzinnego domu, Oni ten dom mieli i ten dom
tworzyli.
Dom rodzinny to dom naszego narodzenia, młodości,
dojrzewania, nauki, pracy, dom modlitwy, dom wychowania patriotycznego,
to dom polski. W takim rodzinnym domu przyszedł na świat śp. Jerzy. W
tym domu się wychowywał, uczył się, uczył się miłości Boga, rodziny i
swojej małej Ojczyzny, jaką była i jest jego wioska i jego miasto. A
później ten dom rodzinny tworzył sam. Oparł fundament rodzinnego domu
na żarliwej wierze w Boga, a miłość, która tworzy ten dom rodzinny,
zakorzenił w sakramencie małżeństwa, aby była miłością wierną, płodną,
przebaczającą, miłością wychowującą, uświęconą i uświęcającą codzienne
życie. Stworzył taki rodzinny dom życzliwy, pielęgnujący tradycję
narodową i religijną, dom polskich obyczajów. Ten dom tworzył usilnie
przy współpracy i pomocy swojej żony, a także swoich dobrych dzieci.
Granice i ściany tego rodzinnego domu śp. Jerzy poszerzył o granice
naszego miasta Jarosławia, którego był Burmistrzem. Był to już większy
Jego rodzinny dom, który kochał, organizował jego życie, dbał o jego
rozwój, troszczył się o mieszkańców miasta, aby czuli się dobrze, żyli
sprawiedliwie, byli bezpieczni. Tą troską zyskał sobie uznanie i
szacunek wszystkich. Wyrazem tego szacunku i uznania jest tak liczny
udział w uroczystości pogrzebowej. Miał jeszcze jeden dom, jeszcze jedną rodzinę; tym domem
jest Kościół, a tą rodziną - wielka rodzina dzieci Bożych. Włączony do
tej rodziny przez sakrament Chrztu uczestniczył w życiu tej rodziny,
zawsze był z nią związany, szukający we wspólnocie Kościoła oparcia dla
swojej pracy. Nie wstydził się swojej wiary, zawsze ją mężnie wyznawał
i wiarą tą starał się żyć w życiu prywatnym, a zasadami wiary kierował
się w życiu publicznym. I tu ma źródło Jego życzliwa współpraca z
Kościołem powszechnym pisanym przez duże "K" i tym małym, parafialnym.
Był przekonany, że te dwie wspólnoty - świecka i religijna winny ze
sobą współpracować i uzupełniać się dla dobra ludzi. Przynależność do
domu dzieci Bożych rodzi w sercu wierzącego człowieka nadzieję, bowiem
dom budowany dla ludzkiego ciała, choćby oparty na mocnym fundamencie,
kiedyś się rozsypie. Tak nagle i niespodziewanie rozsypał się ten
rodziny dom śp. Jerzego i Katarzyny, a więzy rodziny ziemskiej, choćby
najtrwalszej ludzkiej miłości, kiedyś zerwie śmierć w sposób widzialny
i dostrzegalny. Dlatego człowiek wiary buduje także dom ważniejszy dla
swojego serca. Zawiązuje więzy nie tylko ziemskiej i ludzkiej miłości,
ale więzy trwalsze - wiary, nadziei i tej miłości, która sięga samego
Boga, których to więzów nie rozerwie śmierć. Dom dla ludzkiego serca
zbudował nam Jezus, a my w tej budowie uczestniczymy. Ten dom ludzkiego
serca daje człowiekowi nadzieję i pewność wiary w życie wieczne. Pan
Jezus powiedział: "Wierzycie w Boga, i we Mnie wierzcie. Kto
wierzy we mnie, choćby i umarł, żyć będzie, a każdy, kto żyje i wierzy
we Mnie nie umrze na wieki". Mówił te słowa Ten, który umarł i
zmartwychwstał, który wskrzesił Łazarza, który zmartwychwstał jako
pierwszy z umarłych. Do tego Domu Ojca, domu naszego serca przyjmuje
nas Jezus. To On powiedział o tym domu w dzisiejszej Ewangelii: "W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę
przygotować wam miejsce. I kiedyś zabiorę was z sobą, abyście byli tam,
gdzie i Ja jestem".
Bóg zabiera człowieka do Domu
Ojca w podwójny sposób; raz przez śmierć - tak zabrał do Domu Ojca śp.
Jerzego i jego córkę Katarzynę - ale ta śmierć nie powinna zaskoczyć
człowieka wiary, bowiem czuwanie w życiu winno się stać istotną cechą i
przymiotem wierzącego człowieka. Czuwanie, które uczy nas, że nie znamy
dnia ani godziny naszej śmierci. Św. Augustyn powie, że każdy dzień
jest dobry, aby się urodzić i każdy dzień jest dobry, aby umrzeć. To
dla nas ludzi są nieraz trudne dni narodzenia i trudne dni śmierci, ale
dla Boga każdy dzień jest dobry. I powiedział także św. Augustyn, że
śmierć jest przyjaciółką życia, która otwiera drzwi i umożliwia
człowiekowi przyjście do Tego, który go kocha. Dzisiaj śmierć otworzyła drzwi naszemu Zmarłemu w
wierze Bratu i Jego córce Katarzynie. Kiedyś ta sama śmierć otworzy
drzwi każdemu z nas. W jeszcze jeden sposób przychodzi Jezus,
aby nas zabrać do siebie. Przyjdzie przy końcu świata w chwale,
zabierze nas wszystkich, wyrwanych śmierci ciała i wyrwanych ziemi
naszego grobu, gdy przyjmie nas do Siebie, także z naszym ciałem -
uwielbionym i chwalebnym, na wzór Jego Zmartwychwstałego Ciała. Św. Jan w Apokalipsie patrzy na ludzkie życie, na
dzieje człowieka w świetle tej rozległej historii zbawienia, a nade
wszystko Jezusa, który rzuca to światło na życie człowieka, na ludzką
nieśmiertelność. I powie w swojej księdze: "I ujrzałem niebo nowe i ziemie nową, bo
pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i miasto święte Jeruzalem
nowe ujrzałem, zstępujące z nieba od Boga. I otrze z oczu wszelką łzę,
a śmierci już nie będzie, ani żałoby, ani krzyku, ani trudu już nie
będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły".
Pierwsze rzeczy to rzeczy ziemskie, rzeczy doczesnego życia. One już
przeminęły dla Jerzego i Katarzyny. Oni te rzeczy tworzyli, żyli wśród
nich, a dzisiaj, jak każdy zmarły człowiek nie mogą ich zmienić. Te
pierwsze rzeczy zostają utrwalone na wieki, przez wiecznego Boga.
Człowiek może je tylko oddać pod osąd Boży i złożyć w ręce Boga
miłosiernego. Dzisiaj w czasie tej Mszy św żałobnej te pierwsze rzeczy
Zmarłych składamy. Rozpoczynają się ze śmiercią człowieka rzeczy nowe,
o których mówi Jezus, że ani żałoby już nie będzie, ani trudu, ani
krzyku. Rozpoczęły się rzeczy nowe, a nad tymi nowymi rzeczami ma
władzę Chrystus Zmartwychwstały. Przepowiadamy te rzeczy nowe, głosimy
je w czasie Eucharystii. Polecamy tę drogę pielgrzymowania Maryi, Patronce ludzkich dróg i Patronce naszego pielgrzymowania słowami poety:
"Maryjo, w pamięci wiernej wspomnij na mnie, gdy z nogami ciężkimi od ziemi wejdę do życia".
Wszedł do życia, mamy nadzieję, z nogami ciężkimi od ziemi, nie
ciężarem lat, ale ciężarem pracy, trudu, zmartwień, odpowiedzialności,
zmagania się o dobro. Wspomnij Maryjo, na Twoje sługi, które dzisiaj
polecamy Twojemu Synowi w naszej modlitwie. Św. Leon Wielki powiedział,
że Bóg miłuje człowieka wtedy, gdy daje mu życie i wtedy, gdy to życie
mu zabiera. Niech Miłość Boga towarzyszy naszym Zmarłym, miłość Boga,
który w wymiarze wiary zabrał ich życie. Niech Bóg im towarzyszy tą
miłością przez całą wieczność. O tę Miłość przebaczającą i miłosierną
prosimy dzisiaj w czasie tych obrzędów pogrzebowych.
Amen.