Konieczność obrony życia i dobytku towarzyszą ludziom od zarania dziejów. Sposoby obrony zależały od wielu czynników, głównie zaś od położenia geograficznego i topograficznego bronionego miejsca. Odkrycia archeologiczne potwierdzają, że już najstarsze osady ludzkie posiadały przemyślne systemy obronne. Sposoby i techniki budowy fortyfikacji mających "majątek i życie przeciw srogości i łupiestwu chronić", zmieniały się na przestrzeni wieków wraz z rozwojem techniki wojennej.
Jarosław opisywany już w najstarszych wzmiankach jako gród warowny, był jak na ówczesne czasy starannie ufortyfikowany. Lokacja miasta w 1375 r. na wzgórzu lessowym przylegającym po wschodniej stronie do wysokiej skarpy doliny Sanu, też nie była przypadkowa. Cennym dokumentem obrazującym system fortyfikacji Jarosławia na przełomie XVII i XVIII w. jest plan miasta wykonany w 1704 r. przez szwedzkich inżynierów wojskowych.
Leżący w tym czasie na kupieckim szlaku kresowy Jarosław, jak wiele innych miast warownych, w systemie obrony kraju miał spełniać rolę "hamulca" powstrzymującego pierwszy impet wroga. Posiadający własne mury obronne, baszty i bramy Klasztor Sióstr Benedyktynek, oraz miasto i leżący w jego obrębie Klasztor Jezuitów sprawiały, że cały ówczesny system obronny Jarosławia składał się jak gdyby z trzech zespołów.
Charakter systemu obronnego Jarosławia z przełomu XVII i XVIII w. zobrazowany jest współcześnie na przykładzie zachowanych murów obronnych Opactwa Benedyktynek. Zbudowane na wzniesieniu w latach 1615 - 1635 potężne mury z dziewięcioma cylindrycznymi basztami, są wprost najeżone otworami strzelniczymi. Trzy z nich ulokowane są od strony doliny Sanu, gdzie rozciągał się rozległy widok ułatwiający obserwację potencjalnego wroga. Bardzo okazała jest baszta z bramą wjazdową, ulokowana od strony zachodniej. W XIX wieku mur został przekształcony, a w latach 1920 - 1926 oraz w okresie powojennym był rekonstruowany i remontowany. W ówczesnych systemach obronnych baszty pełniły rolę punktów obserwacyjnych, obronnych i składnic broni.
Posadowiony na sąsiednim wzgórzu Klasztor Jezuitów pomimo, że znajdował się w obrębie miasta posiadał własny system obronny, składający się z murów otaczających założenie i dwóch baszt. Po zamianie klasztorów na koszary i magazyny wojskowe, mur w XIX w. został wzmocniony i rozbudowany przez Austriaków. Klasztory połączone zostały wówczas żelazną kładką przebiegającą nad ul. Panieńską, która została zlikwidowana dopiero w latach 70 - tych XX w.
Główny i najważniejszy system obronny związany był jednak zawsze z samym miastem. Jak podaje w "Wiadomościach historycznych i statystycznych o Jarosławiu" ks. Franciszek Siarczyński "Jarosławia warownia składała się w wieku piętnastym z drewnianych parkanów, na których oprawę każdy włościanin po furze jednej drzewa zdatnego złożyć był powinien". Musiały to być rozległe parkany skoro na ich "oprawę" potrzeba było corocznie tyle fur drzewa ile tylko włościanie zdołali zwieźć. Niszczały przez to okoliczne lasy, które z czasem trzeba było poddać pewnej ochronie, o czym wspomina w 1630 r. Księżna Anna Ostrogska. "Za czasów pana z Tarnowa (r. 1479) kiedy jako w puszczy miasto siedziało, czego są i teraz jeszcze niektórzy pamiętnicy, taka ostrożność w pozwoleniu była, daleko więcej teraz, kiedy się już lasy tak dalece od miasta odemknęły, większego porządku w zatrzymaniu tych trochę pozostałych lasów potrzeba". Główną przyczyną tak starannie budowanych wówczas parkanów w Jarosławiu były grabieżcze najazdy tatarskie, oraz spektakularny przykład z pobliskiego Przeworska, gdzie solidnie obwarowany Klasztor Benedyktynów okazał się być skutecznym schronieniem przed hordami tatarskimi dla okolicznej ludności. "Doświadczenia klęsk okropnych ponowienie, przywiodły ochronionych mieszkańców do zabezpieczenia się lepszego przeciw napadom tey dziczy. Pracowano z większą usilnością około opasania Jarosławia parkanem, naieżenia ich gęstemi strzelnicami i okopami ziemnemi wzmocnienia".
Jarosław, w granicach którego w XVII w. zlokalizowanych było 171 domów, 6 dworków i 9 placów pustych, otoczony był murami, basztami, wałami ziemnymi, dębowymi ostrokołowymi parkanami i głębokimi rowami wypełnionymi wodą.
Narastające od XIV w. i nie mające jednolitego charakteru mury obronne miasta, pomimo ciągłej troski dziedzicznych właścicieli Jarosławia z czasem przestały zapewniać należyte bezpieczeństwo jego mieszkańcom. Opierające się pomimo to skutecznie parokrotnym najazdom tatarskim i swawolnym bandom słynnego starosty Stadnickiego zwanego "diabłem łańcuckim", z polecenia króla Jana III Sobieskiego w drugiej połowie XVII w. mury miejskie zostały przebudowane i wzmocnione. Prace wykonano według planów fortyfikatora królewskiego Jana Berenta. Dzięki wykonanym umocnieniom, według słów samego króla Jarosław stał się "niemałą wygodą ludziom przed nieprzyjacielem z postronnych włości ochraniającym się, jako i zawsze mieszkającym". Do opasanego murem obronnym miasta prowadziły trzy bramy: "lwowska" zwana też "przemyską" lub "zamkową" po stronie południowej, "sandomierska" nazywana też "pełkińską", "sieniawską" lub "ruską" po stronie północnej i najokazalsza "krakowska" po stronie zachodniej, zamykająca ul. Krakowską (ob. ul. Grodzka). "Murowana i kopana" linia obronna biegła od bramy "krakowskiej" w kierunku północnym (wzdłuż dzisiejszej ul. Lubelskiej) ku bramie "sandomierskiej" zlokalizowanej w rejonie wylotu obecnej ul. Spytka, dalej zwracała się na wschód do obwarowań klasztoru jezuickiego (ob. Kolegiata p.w. Bożego Ciała), następnie wzdłuż stromej krawędzi wzgórza załamując się stosownie do ukształtowania terenu ku południowemu wschodowi (wzdłuż ob. ul. Podzamcze) do pozostałości murów zamkowych (rejon cerkwi) ciągnących się zboczem wzgórza zamkowego (nad współczesną ul. Hetmana J. Tarnowskiego), od niej zaś prostą linią w kierunku zachodnim aż do bramy "krakowskiej". Na podstawie XVII - wiecznej ryciny i planu szwedzkiego z 1704 r. można w przybliżeniu określić, że brama "lwowska" była jednopiętrową czworoboczną basztą z namiotowym dachem. Na parterze znajdowały się szerokie wrota, na piętrze zaś okna sugerujące, że znajdowały się tam pomieszczenia dla strzegącej bramy załogi. Brama "pełkińska", również czworoboczna i jednopiętrowa zwieńczona była attyką renesansową. Najokazalsza bo trzykondygnacyjna brama "krakowska" poza wrotami i okienkami strzelniczymi na wyższych kondygnacjach wyposażona była w loch zwany "wieżą", w której niesforni obywatele miasta odbywali kary.
Zubożenie mieszczan i idące z nim w parze niedbalstwo sprawiły, że już w roku 1703 słychać było skargi, iż ledwie ukończone w 1690 roku obwarowania w pobliżu jatek miejskich tuż obok ruin zamku grożą ruiną, a wskutek zniszczenia cegielni miejskiej nie ma cegieł na ich poprawę. Wprawdzie próbowano temu jakoś zaradzić "łatając" powstające wyrwy ostrokołami dębowymi (podkreślając przy tym pilną potrzebę gruntownego odnowienia murów), aż w XVIII w. władze austriackie nakazały je usunąć, uznając fortyfikacje miejskie za zbyteczne. Część cegieł z rozbiórki murów wykorzystano do wznoszenia istniejących do dzisiaj kamienic. Ważnym elementem obronnym miasta był ulokowany po wschodniej stronie renesansowy zamek zwieńczony attyką. Został on jednak w XVIII w. rozebrany, a cegły użyto między innymi do reperacji murów miejskich. Odkryte i częściowo zrekonstruowane w latach 60 - tych XX w. relikty dawnych murów miejskich i bramy "krakowskiej" zlokalizowane są u wylotu ul. Grodzkiej.
Powstałe z czasem wokół warownego miasta przedmieścia składające się w 1636 r. ze 155. domostw także posiadały swój system obronny. Od początku XVI w. bronione były nasypami ziemnymi, rowami i dębowymi parkanami ostrokołowymi, stanowiąc równocześnie zewnętrzną linię fortyfikacyjną dla miasta. Wyznaczała ją obecna ul. Kraszewskiego, mury Klasztoru Reformatów, Brzostków, stary cmentarz, os. Jagiellonów, ul. Piekarska, ul. 3 Maja i ul. Przemyska. Z historycznych przekazów wynika, że na przekazanym Reformatom terenie pod budowę klasztoru jeszcze w 1700 r. istniały wysokie wały ziemne, głębokie rowy i murowane baszty. Jedna z nich wznosiła się w północno - zachodniej części obecnego ogrodu klasztornego. Szańce obronne sypali mieszczanie i przedmieszczanie z polecenia ks. Anny Ostrogskiej po roku 1621, "rozwalając nawet domy, gdzie potrzeba obronna tego wymagała". Z biegiem lat szańce obronne zaniedbano, umacniając je jedynie sporadycznie w obliczu wojen, aż pozostawione całkowicie na pastwę losu znikły zupełnie.
Elementem związanym z obronnością miasta są również jego rozległe staromiejskie podziemia. Spełniające rolę magazynów towarowych podziemne pomieszczenia, w czasie wojny mogły zapewnić również bezpieczne schronienie dla mieszczan.
Własne obwarowania posiadały także ważniejsze budowle zlokalizowane w pewnym oddaleniu od miasta. Obiektem takim jest wzniesiony "w polu" dawny Klasztor Jezuitów, a obecnie Klasztor Ojców Dominikanów przy ul. Dominikańskiej. Otoczony został głęboką fosą i umocniony murem, który w 1674 r. został rozbudowany, a w 1748 r. przebudowany. Od strony północnej widoczny jest ślad furtki prowadzącej być może w kierunku mostu zwodzonego. Do czasów współczesnych zachowała się także baszta zbudowana na rzucie koła o średnicy 10 m. Innym obiektem wykazującym cechy obronne jest kościół p.w. Świętego Ducha przy ul. Grunwaldzkiej, znajdujący się poza dawnymi murami miejskimi. Świadczą o tym grube mury, skąpe otwory okienne i liczne i strzelnice w rejonie dachu. Mieszkańcy mieli obowiązek sami bronić własnego grodu, a powinności obywateli w tym względzie regulowane były przez szczegółowe przepisy. Obowiązki takie mieli zwłaszcza członkowie cechów rzemieślniczych funkcjonujących w mieście. Jak podaje ks. Franciszek Siarczyński "Każdy mieszkaniec w rusznicę i oszczep był zaopatrzony, i w czasie potrzeby za znakiem trwogi na miejsce oznaczone do roty swej stawać, rozkazom zwierzchnika podlegać był powinien. Częste nawet ćwiczenia do obrony, ustawy mieszkańcom zalecały". Powinności i sposoby wywiązywania się z nich przez obywateli opisywane są często w aktach dawnego Jarosławia. Niejakiej na przykład obywatelce Bajorskiej, wdowie po ślusarzu, obowiązek dostarczenia do cechu dwóch armatek zamieniono na kwotę 80 złotych polskich, którą miała wpłacić w przeciągu dwóch niedziel. Inwentarz mienia cechu garncarskiego z roku 1725 zawierał między innymi moździerz żelazny, hakownice, szefeliny (spisy), a nawet bęben i werble. Na cele obronne przeznaczane były często, nakładane na obywateli kary za wykroczenia przeciw prawu. Zapis z roku 1749 roku zawiera informację, że ślusarze: Sebastian Bernacki i Stanisław Lenartowicz ukarani zostali grzywną "na amunicję" za nieodpowiednie zachowanie się w cechu.
Środki na cele obronne miasta zdobywano również innymi sposobami. Na przykład umowa zawarta pomiędzy kupcami cechu polskiego i żydowskiego zawierała zastrzeżenie, że kto nie dotrzymałby jej warunków, winien jest zapłacić na zamku "na amunicję miasta grzywien 7".
Pomimo powagi problemu, jakim było zapewnienie obronności miastu, nie zawsze podchodzono do tego obowiązku z należytą starannością. Panom majstrom nie bardzo podobało się na przykład pełnienie straży na murach miejskich. Wyręczali sie więc czeladzią, co było zabronione i surowo karane. Niezbyt chlubne przekazy o sprawności i czujności straży miejskiej zawarte są w notatce archiwalnej opisującej zdarzenie z 1747 r. Wówczas to trzej krawcy jarosławscy, sporo sobie wpierw wypiwszy, napadli i pobili stacjonujących na odwachu żołnierzy. Zabrawszy im armatki wozili je po mieście i strzelali z nich, strasząc tym spokojnych mieszkańców. Niebezpieczna zabawa trzech wesołków znalazła swój smutny finał przed ratuszem miejskim, gdzie rozciągnięci na tychże armatkach winowajcy, zapewne ku uciesze gapiów dostali po 100 plag z rozporządzenia władz miejskich.
Przy współczesnej technice fortyfikacje obronne w dawnej formie, całkowicie straciły na praktycznym znaczeniu. Ich zachowane relikty, doskonale jednak obrazują zmysł obronny naszych przodków. Warto przy tym wspomnieć, że pomimo bogatej przeszłości Jarosław szczęśliwie nigdy nie przeżył formalnego oblężenia.