Bezdrożny i lesisty teren oraz słaba czujność austriackich straży granicznych sprzyjały dyskretnemu przekraczaniu granicy i transportowi rannych, których lokowano w okolicznych dworach. Najważniejszym ośrodkiem powstańczym w rejonie Jarosławia był pałac Dzieduszyckich w Zarzeczu, gdzie znajdowała się placówka organizacyjna i główny skład broni. "Po odbytych potyczkach z Moskalami ranni byli rozwożeni po dworach, gdzie znajdowali opiekę lekarską i całe utrzymanie, jakoteż w razie potrzeby odzież, to wszystko z kieszeni Włodzimierza Dzieduszyckiego, właściciela dóbr zarzeckich. Przez kilka miesięcy w przewożeniu i przetrzymywaniu powstańców po dworach żadnej przeszkody ze strony urzędu austriackiego nie doznano. Byliśmy więc w działaniu naszym swobodni. Przywoziliśmy do Zarzecza broń i amunicję, takową przechowywaliśmy i częściowo do oddziałów odstawiali. Broń była rozmaitego kalibru, tylko kabzlówki, a pałasze ciężkie i lekkie różnych formacji wojskowych. Jedyny tylko raz nadeszło koleją kilka pak pod adresem Zarzecza, karabinów belgijskich, które na polecenie jednego z wyższych wojskowych odstawiono do lasów oleszyckich. Ja byłem raz odkomenderowany do cukrowni w Łańcucie, żeby od Olszewskiego zabrać broń i odwieźć do lasów Zarwanka, do leśniczego, który był żołnierzem z roku 1831. Nazywali go wszyscy pułkownik. Były to same strzelby, dubeltówki i pojedynki, z małym wyjątkiem mogły służyć do użycia, gdyż brakowało dużo kominków i kurków. To wszystko zakopali w piasek w lesie". W Zarzeczu wytwarzano też potajemnie broń, którą przerzucano następnie przez granicę na pole walki. "Fabryka maszyn rolniczych Leszka Sznauferta zrobiła 200 sztuk grot do lanc. Zapakowano je w skrzynię i przechowywano je w folwarku należącym do dóbr Zarzecze, w Cząstkowicach. Gdy dano znać, że grozi Cząstkowicom niebezpieczeństwo rewizji, zażądał ówczesny dzierżawca Cząstkowic Fr. Wiesiołowski, żeby skrzynię zabrać. Posłano furmankę i tę skrzynię wywieziono do gaju rożniatowskiego. Robotnicy lasowi zdążając do roboty znaleźli tę pakę, rozbili a znalazłszy zawartość, dali znać do wójta. Ten wysłał furę i zabrał ją do urzędu gminnego. (...) Jak dano znać do Zarzecza co się z tą skrzynią stało, ówczesny rządca dóbr Ferdynand Rünge pojechał do Rożniatowa i zażądał, by wójt skrzynię oddał, a sam ją odwiezie do bercyku i odda naczelnikowi, bo to do niego należy, gdyż skrzynię znaleziono na obszarze dworskim. Wójt skrzyni nie oddał, a rządca pojechał do Jarosławia i zgłosił to w urzędzie powiatowym. To był jeden wypadek na cały czas powstania. W tym względzie nie było żadnego dochodzenia. W Zarzeczu mięliśmy mały arsenał. Laliśmy kule 16 kalibrowe, robiliśmy ładunki w papierowych okrywkach, w paczki ładowali i do oddziałów w stronę Leżajska, Sieniawy, Oleszyc i Starego Sioła wysyłali". Punkty powstańcze znajdowały się również w pałacu Zamojskich w Wysocku oraz w Żurawiczkach koło Przemyśla, gdzie kwaterował jeden ze znaczniejszych dowódców powstania gen. Antoni Jeziorański. Właściciel majątku w pobliskim Ostrowie Aleksander Brodzki, podobnie jak Włodzimierz Dzieduszycki z Zarzecza, ekwipował i wysyłał małe oddziałki powstańcze na plac boju. W sąsiednich Tuczempach sprawie narodowej gorliwie służył Edward Micewski.
W Jarosławiu organizacją powstańczą kierował energiczny a zarazem sprytny mieszczanin Leon Dobrzański. Świadczy o tym niecodzienna historia, opisana we wspomnieniach powstańca Romualda Bachurskiego. Otóż w 1863 r. w okolicach Sieniawy pojmano dwóch powstańców, po czym przyprowadzono ich do jarosławskiego sądu powiatowego, mieszczącego się wówczas na I p. kamienicy nr 5 w Rynku. Dowiedziawszy się o tym Leon Dobrzański udał się niezwłocznie w towarzystwie dwóch innych mieszczan do sali sądowej. Wykorzystawszy południową przerwę w pracy sądu sam odegrał rolę sędziego, a towarzyszący mu mieszczanie wcielili się w rolę woźnych sądowych. Zdumieni powstańcy zostali przez "sędziego" Dobrzańskiego uniewinnieni, a ci którzy ich schwytali, otrzymali na miejscu od "woźnych" karę chłosty. Pomocnikami Dobrzańskiego w powstańczym dziele byli dwaj kupcy, wspomniani na wstępie bracia Juśkiewiczowie. Dowozili oni walczącym żywność, odzież i amunicję. Michał Bachurski wraz z pomocnikami fabrykował proch strzelniczy na małym rynku, natomiast jarosławskie mieszczki szyły odzież i sporządzały opatrunki dla powstańców. Uchylającym się od czynnego udziału w powstaniu młodzieńcom, posyłały zaś zajęcze skórki wytykając im w ten pomysłowy sposób "zajęczą odwagę". (cdn.)