Jarosław zachwycający dziś między innymi pięknem dawnej architektury, w czasie kilkusetletniego rozwoju przechodził wiele przeobrażeń. Był jednak taki okres w dziejach miasta, kiedy nie tylko się ono nie rozwijało, a wręcz przeciwnie poważnie podupadło. Przyczyniła się do tego planowa, prawie 150letnia polityka zaborcy austriackiego w latach 1772 - 1918. W prześledzeniu tego bardzo ciekawego okresu w dziejach naszego miasta, w dużej mierze pomocne nam będą informacje zawarte w opracowaniu zat. "Jarosław w okresie zaboru austriackiego (szkic historyczny)", długoletniego Prezesa Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia i zarazem badacza historii Jarosławia, Władysława Budzisza (1900-1973).
Znacząca rola Jarosławia jako miasta handlowego, nadszarpnięta została już nieco w drugiej połowie XVII w. licznymi wojnami i przemarszami obcych wojsk. Niemniej jeszcze w 1772 r. na zagarniętym przez Austriaków terytorium Polski, jedenastotysięczny Jarosław należał do największych i najbardziej rozwiniętych miast. Zważywszy na znaczenie gospodarcze i dogodne położenie na zajętym terenie, ówczesne austriackie czynniki rządowe rozpatrywały rzekomo, koncepcję ulokowania w Jarosławiu władz zaborczych na całą Galicję. Ostatecznie jednak, rolę tę przejął, liczący wówczas 17 tys. mieszkańców, Lwów. Jak głosi nie potwierdzona historycznie wieść, główną tego przyczyną miał być fakt nie złożenia przez ówczesnych właścicieli Jarosławia Czartoryskich, czołobitnego hołdu Cesarzowi Józefowi II, podczas jego pobytu w Jarosławiu w 1773 r. (druga wizyta miała miejsce w 1780 r.). Późniejsze konfiskaty i rekwizycje licznych dóbr, oraz noszące znamiona niszczycielskich, planowe działania podejmowane przez zaborców w naszym mieście, pozwalają niejako snuć domysły, że były to akcje odwetowe za chłodne przyjęcie Cesarza w Jarosławiu.
W chwili przejścia pod panowanie austriackie, Jarosław posiadał jeszcze, wprawdzie nadwerężone przez czas, jednak w całości zachowane mury obronne z basztami i trzema bramami: krakowską (jej relikty znajdują się przy ul. Grodzkiej), pełkińską, i przemyską. Wkrótce jednak te bardzo stare i cenne fortyfikacje, z polecenia nowych władz zostały wyburzone. Podobny los spotkał Kolegiatę pw. Wszystkich Świętych na Rynku (szczegółowo pisałem o tym w poprzednich Biuletynach), kościół pw. św. Zofii na Przygrodziu oraz kościół Franciszkanów (w rejonie obecnej ul. Franciszkańskiej). Na licytacji sprzedany został kościół pw. św. Ducha (przy obecnej ul. Grunwaldzkiej). W zlikwidowanym klasztorze Sióstr Benedyktynek urządzono koszary, a w kościele magazyny wojskowe. Do dzisiaj zresztą w potocznym języku mieszkańców miasta funkcjonuje nazwa tego miejsca jako "Anna Kasarnia", powstała z połączenia imienia fundatorki Klasztoru (Anna Ostrogska) i niem. "coserne", czyli koszary. Spośród całego kompleksu zabudowy kolegium jezuickiego (ob. kolegiata na pl. Ks. Piotra Skargi) jedynie kościół pozostawiono na potrzeby wiernych. Pozostałe zabudowania przejęło dla swych potrzeb wojsko. Również drugi ośrodek jezuicki jakim był wówczas obecny Klasztor Ojców Dominikanów uległ kasacie. Wprawdzie w 1777 r. władze austriackie przekazały go Dominikanom, jednak w pomieszczeniach klasztornych długo jeszcze mieściły się koszary i magazyny wojskowe. Greko-katolicka cerkiew filialna na ówczesnym Krakowskim Przedmieściu (przy ob. ul. B. Puzon) w 1789 r. została częściowo rozebrana i zamieniona na prochownię (do czasów współczesnych zachowało się jedynie prezbiterium tej świątyni). Ucierpiało również wiele innych obiektów. Dewastacji uległ ratusz, będący dotychczas siedzibą władz miejskich. Rozebrano drugie i trzecie piętro oraz wysoką, górującą nad miastem barokową wieżę, po czym w tak oszpeconym budynku urządzono warsztaty rusznikarskie. Dopiero w 1852 r. mieszczanie jarosławscy odkupili od władz wojskowych budynek i przebudowali go w stylu neogotyckim (obecny kształt ratusz uzyskał w wyniku kolejnej przebudowy w 1896 r. i rozbudów w 1900 i 1909 r.). Niestety idąc śladem niszczycielskiej manii zaborców, również jarosławscy mieszczanie przebudowali większość kamienic likwidując przy tym urokliwe podcienia otaczające dotychczas cały Rynek. Pamiątką po tych wydarzeniach, są wychodzące poza obręb budynków w kierunku Rynku, piwnice I podziemnej kondygnacji. Nie były to niestety jedyne straty jakie wówczas poniósł Jarosław. Zarekwirowano również większość dzieł sztuki i kosztowności znajdujących się w świątynnych skarbcach. Nie cofnięto się nawet przed grabieniem krypt kościelnych.
O skali łupiestwa niech świadczy fakt, że tylko w czasie jednej rekwizycji, z Jarosławia do Wiednia wywieziono sześć fur wyrobów srebrnych! Takich strat materialnych i kulturalnych, wynikłych z planowych akcji nie poniosło żadne inne polskie miasto w austriackim zaborze. (cdn.)