Straż Miejska
W
dniu 4.02.1999 przeprowadzony został nabór do pracy w Straży Miejskiej.
Na dwa wolne miejsca zgłosiło się 14 osób spełniających warunki
stawiane kandydatom do pracy w Straży Miejskiej, a to: wzrost minimum
180 cm, nie karany, uregulowany stosunek do służby wojskowej,
mieszkaniec Jarosławia, wykształcenie średnie, wiek do 30 - 32 lat,
niepalący, dobry stan zdrowia i - co się z tym wiąże - odpowiednia
sprawność fizyczna. Do tego mile widziane było posiadanie prawa jazdy i
znajomość obsługi komputera.
Pierwszym etapem był sprawdzian ortograficzny ze znajomości zasad pisowni. W tekście sprawdzianu o nieco humorystycznej treści pojawiały się wyrazy, które często występują w notatkach służbowych. Drugim etapem były krótkie indywidualne rozmowy z poszczególnymi kandydatami. Każdy z nich miał kilka minut, aby opowiedzieć coś o sobie i przekonać siedmioosobową komisję, że jest najwłaściwszą osobą do pracy w straży, a ilość przeczytanych książek jest dla niego równie istotna jak obwód bicepsa.
Po zakończeniu rozmów komisja wyłoniła dwóch młodych ludzi, którzy - jej zdaniem - najbardziej odpowiadali wymaganym kryteriom. Rozpoczęli oni pracę z dniem 1 marca. W ten sposób stan osobowy Straży Miejskiej zwiększył się do 14 osób, zmniejszając o dwie osoby ilość bezrobotnych w naszym mieście.
Zaangażowanie kilku osób do pracy w komisji kwalifikacyjnej dawało gwarancję, że w szeregi straży nie zostanie przyjęta osoba przypadkowa oraz pozwoli uniknąć posądzeń o przyjmowanie tzw. korzyści majątkowych czyli popularnej "łapówki". Nowym funkcjonariuszom pozostaje życzyć wytrwałości w pracy dla społeczeństwa naszego miasta.
W dniu 15.o2.99 do siedziby Straży Miejskiej zgłosiła się pani w podeszłym wieku, mieszkanka ul. Zwierzynieckiej. Pani miała twarz umazaną sadzą i wyglądała na zmartwioną. Jak się okazało, zatkały się przewody kominowe w jej mieszkaniu i prosiła o pomoc. Dwóch funkcjonariuszy Straży Miejskiej udało się służbowym samochodem do mieszkania. Po rozpaleniu ognia, z pieca zaczął wydobywać się dym. Jeden z funkcjonariuszy otworzył drzwiczki wycierowe sprawdzając drożność komina. W związku ze stwierdzeniem dużej ilości zanieczyszczeń oraz nieszczelnością pieca, funkcjonariusze udali się do zakładu kominiarskiego zawiadamiając o konieczności interwencji przy ul. Zwierzynieckiej. Pracownicy zakładu udali się pod wskazane miejsce celem usunięcia usterki. Można by się wprawdzie zastanawiać, że świadczenie takich usług nie należy do obowiązków Straży Miejskiej. Z drugiej strony art. 1 ust. 2 Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o strażach gminnych mówi, że: "straż spełnia służebną rolę wobec społeczności lokalnej...". I to jest decydujące - jesteśmy po to, żeby pomagać.
W dniu 29.01.1999 około godz. 11-tej patrol Straży Miejskiej jadąc samochodem ul. Sikorskiego zauważył z daleka grupę ok. 10 podpitych osobników zdążających chwiejnym krokiem w kierunku ul. Poniatowskiego. Młodzi ludzie, wśród których znajdowała się jedna młoda dama w wieku ok. 16 lat, byli bardzo rozbawieni i maszerowali całą szerokością chodnika. Porozumiewali się językiem, który ze względu na częstotliwość występowania różnych słów pochodzenia "łacińskiego" nijak się nie miał do języka polskiego. Zupełnie też nie zaprzątali sobie umysłów takimi bzdurami jak to, że wszyscy mijani przechodnie zmuszeni byli schodzić na jezdnię, żeby nie zostać potrąconymi przez - korzystającą pełnymi garściami ze zdobyczy demokracji - młodzież. Serce kroiło się na myśl o przerwaniu tak znakomitej zabawy, ale cóż - służba nie drużba. Najpierw przez uchylone okienko samochodu, delikatnie, żeby nie stresować przedstawicieli młodego pokolenia, funkcjonariusz Straży Miejskiej zwrócił uwagę na niestosowność zachowania. Niestety, nie znalazła ona zrozumienia, w związku z czym trzeba było wysiąść i zrobić porządek. Barwny, dwujęzyczny pochód został zatrzymany, a jego uczestnicy wylegitymowani. Okazało się, że odprowadzają na stacje PKP idącego do wojska kolegę. Poinformowani o grożących za takie zachowanie konsekwencjach, widząc, że to nie żarty i mając w perspektywie wnioski do Kolegium, młodzi ludzie przeprosili i bardzo prosili, żeby tym razem im darować obiecując poprawę. Cóż począć było - na takie dictum zmiękły twarde ponoć serca funkcjonariuszy, którzy odstąpili od dalszych czynności, dając jednak uroczyste - skoro już o łacinie mowa - nobile verbum, że przy następnym spotkaniu w podobnej sytuacji nie będzie mowy o pobłażliwości. Przyjąwszy powyższe do wiadomości młodzież pomaszerowała w kierunku dworca PKP - grzecznie i w dodatku prawą stroną chodnika.
Mniej szczęścia miał patrol Policji, który 20.02.1999 tj. w sobotę, w godzinach wieczornych, został wezwany przez mieszkańca os. Pułaskiego. Według osoby zgłaszającej 4-osobowa grupa podpitej młodzieży szła przez osiedle kopiąc kosze, wrzaskiem i przekleństwami zakłócając ciszę nocną. Zgłaszający telefonicznie na Komendę Policji żądał kategorycznie natychmiastowej interwencji. Na widok nadjeżdżających radiowozów grupa chuliganów skryła się do klatki schodowej jednego z bloków, gdzie po chwili została odnaleziona przez policjantów. Na żądanie okazania dokumentów grupa stała się agresywna, nie chciała podporządkować sie poleceniom, zmuszając funkcjonariuszy do użycia siły fizycznej w celu doprowadzenia do radiowozów. W trakcie szamotaniny jeden z policjantów został kopnięty w brzuch przez najbardziej agresywną z dziewczyn.
Powyższe interwencje są jednymi z wielu, jakie codziennie podejmują służby porządkowe (Policja i Straż Miejska) na terenie naszego miasta. Zasadniczo kończą się one wyegzekwowaniem poleceń i wnioskami do Kolegium. Czasami zdarza się, że sprawy przybierają ostrzejszy obrót, a policjant posądzany jest o nieuzasadnione użycie siły. Wtedy funkcjonariusze oczekują od mieszkańców pomocy w postaci potwierdzenia, iż fakt zakłócania spokoju i porządku miał rzeczywiście miejsce. Służby porządkowe wiedzą, iż bez pomocy i wsparcia społeczeństwa, nie będą w stanie sprostać oczekiwaniom mieszkańców w zakresie zabezpieczania porządku i ukarania sprawców jego zakłócania. Tak więc tylko ścisła współpraca pomiędzy społeczeństwem a Policją i Strażą Miejską może doprowadzić do ograniczenia chuligańskich wybryków.
Na zakończenie tych przynudnawych dywagacji nad przybierającym rozmiary epidemii chamstwem i agresją wśród części młodzieży nie od rzeczy byłoby zadać pytanie, na które prawdopodobnie i tak nikt nie znajdzie odpowiedzi:
Pierwszym etapem był sprawdzian ortograficzny ze znajomości zasad pisowni. W tekście sprawdzianu o nieco humorystycznej treści pojawiały się wyrazy, które często występują w notatkach służbowych. Drugim etapem były krótkie indywidualne rozmowy z poszczególnymi kandydatami. Każdy z nich miał kilka minut, aby opowiedzieć coś o sobie i przekonać siedmioosobową komisję, że jest najwłaściwszą osobą do pracy w straży, a ilość przeczytanych książek jest dla niego równie istotna jak obwód bicepsa.
Po zakończeniu rozmów komisja wyłoniła dwóch młodych ludzi, którzy - jej zdaniem - najbardziej odpowiadali wymaganym kryteriom. Rozpoczęli oni pracę z dniem 1 marca. W ten sposób stan osobowy Straży Miejskiej zwiększył się do 14 osób, zmniejszając o dwie osoby ilość bezrobotnych w naszym mieście.
Zaangażowanie kilku osób do pracy w komisji kwalifikacyjnej dawało gwarancję, że w szeregi straży nie zostanie przyjęta osoba przypadkowa oraz pozwoli uniknąć posądzeń o przyjmowanie tzw. korzyści majątkowych czyli popularnej "łapówki". Nowym funkcjonariuszom pozostaje życzyć wytrwałości w pracy dla społeczeństwa naszego miasta.
Nie tylko kary
W dniu 15.o2.99 do siedziby Straży Miejskiej zgłosiła się pani w podeszłym wieku, mieszkanka ul. Zwierzynieckiej. Pani miała twarz umazaną sadzą i wyglądała na zmartwioną. Jak się okazało, zatkały się przewody kominowe w jej mieszkaniu i prosiła o pomoc. Dwóch funkcjonariuszy Straży Miejskiej udało się służbowym samochodem do mieszkania. Po rozpaleniu ognia, z pieca zaczął wydobywać się dym. Jeden z funkcjonariuszy otworzył drzwiczki wycierowe sprawdzając drożność komina. W związku ze stwierdzeniem dużej ilości zanieczyszczeń oraz nieszczelnością pieca, funkcjonariusze udali się do zakładu kominiarskiego zawiadamiając o konieczności interwencji przy ul. Zwierzynieckiej. Pracownicy zakładu udali się pod wskazane miejsce celem usunięcia usterki. Można by się wprawdzie zastanawiać, że świadczenie takich usług nie należy do obowiązków Straży Miejskiej. Z drugiej strony art. 1 ust. 2 Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o strażach gminnych mówi, że: "straż spełnia służebną rolę wobec społeczności lokalnej...". I to jest decydujące - jesteśmy po to, żeby pomagać.
******
W dniu 29.01.1999 około godz. 11-tej patrol Straży Miejskiej jadąc samochodem ul. Sikorskiego zauważył z daleka grupę ok. 10 podpitych osobników zdążających chwiejnym krokiem w kierunku ul. Poniatowskiego. Młodzi ludzie, wśród których znajdowała się jedna młoda dama w wieku ok. 16 lat, byli bardzo rozbawieni i maszerowali całą szerokością chodnika. Porozumiewali się językiem, który ze względu na częstotliwość występowania różnych słów pochodzenia "łacińskiego" nijak się nie miał do języka polskiego. Zupełnie też nie zaprzątali sobie umysłów takimi bzdurami jak to, że wszyscy mijani przechodnie zmuszeni byli schodzić na jezdnię, żeby nie zostać potrąconymi przez - korzystającą pełnymi garściami ze zdobyczy demokracji - młodzież. Serce kroiło się na myśl o przerwaniu tak znakomitej zabawy, ale cóż - służba nie drużba. Najpierw przez uchylone okienko samochodu, delikatnie, żeby nie stresować przedstawicieli młodego pokolenia, funkcjonariusz Straży Miejskiej zwrócił uwagę na niestosowność zachowania. Niestety, nie znalazła ona zrozumienia, w związku z czym trzeba było wysiąść i zrobić porządek. Barwny, dwujęzyczny pochód został zatrzymany, a jego uczestnicy wylegitymowani. Okazało się, że odprowadzają na stacje PKP idącego do wojska kolegę. Poinformowani o grożących za takie zachowanie konsekwencjach, widząc, że to nie żarty i mając w perspektywie wnioski do Kolegium, młodzi ludzie przeprosili i bardzo prosili, żeby tym razem im darować obiecując poprawę. Cóż począć było - na takie dictum zmiękły twarde ponoć serca funkcjonariuszy, którzy odstąpili od dalszych czynności, dając jednak uroczyste - skoro już o łacinie mowa - nobile verbum, że przy następnym spotkaniu w podobnej sytuacji nie będzie mowy o pobłażliwości. Przyjąwszy powyższe do wiadomości młodzież pomaszerowała w kierunku dworca PKP - grzecznie i w dodatku prawą stroną chodnika.
Mniej szczęścia miał patrol Policji, który 20.02.1999 tj. w sobotę, w godzinach wieczornych, został wezwany przez mieszkańca os. Pułaskiego. Według osoby zgłaszającej 4-osobowa grupa podpitej młodzieży szła przez osiedle kopiąc kosze, wrzaskiem i przekleństwami zakłócając ciszę nocną. Zgłaszający telefonicznie na Komendę Policji żądał kategorycznie natychmiastowej interwencji. Na widok nadjeżdżających radiowozów grupa chuliganów skryła się do klatki schodowej jednego z bloków, gdzie po chwili została odnaleziona przez policjantów. Na żądanie okazania dokumentów grupa stała się agresywna, nie chciała podporządkować sie poleceniom, zmuszając funkcjonariuszy do użycia siły fizycznej w celu doprowadzenia do radiowozów. W trakcie szamotaniny jeden z policjantów został kopnięty w brzuch przez najbardziej agresywną z dziewczyn.
Powyższe interwencje są jednymi z wielu, jakie codziennie podejmują służby porządkowe (Policja i Straż Miejska) na terenie naszego miasta. Zasadniczo kończą się one wyegzekwowaniem poleceń i wnioskami do Kolegium. Czasami zdarza się, że sprawy przybierają ostrzejszy obrót, a policjant posądzany jest o nieuzasadnione użycie siły. Wtedy funkcjonariusze oczekują od mieszkańców pomocy w postaci potwierdzenia, iż fakt zakłócania spokoju i porządku miał rzeczywiście miejsce. Służby porządkowe wiedzą, iż bez pomocy i wsparcia społeczeństwa, nie będą w stanie sprostać oczekiwaniom mieszkańców w zakresie zabezpieczania porządku i ukarania sprawców jego zakłócania. Tak więc tylko ścisła współpraca pomiędzy społeczeństwem a Policją i Strażą Miejską może doprowadzić do ograniczenia chuligańskich wybryków.
Na zakończenie tych przynudnawych dywagacji nad przybierającym rozmiary epidemii chamstwem i agresją wśród części młodzieży nie od rzeczy byłoby zadać pytanie, na które prawdopodobnie i tak nikt nie znajdzie odpowiedzi:
Cny młodzieńcze, damo młoda
Powiedz gdy cię kto zapyta
Czemu twoim ideałem
Bezmózgowy troglodyta?
Powiedz gdy cię kto zapyta
Czemu twoim ideałem
Bezmózgowy troglodyta?
Komendant Straży Miejskiej
Jan Starost
Jan Starost