Ze wspomnień Stanisława Kostki: Wszystko zaczęło się pewnej październikowej nocy 1944 roku. Mój dom w Cieszacinie Małym otoczyło 11 ubowców. /.../ Zaczęły się przesłuchania. Na początek otrzymałem dotkliwe ciosy bykowcem. Prowadzono je zawsze nocą, żeby pozbawić więźnia normalnego snu. Pokoje przesłuchań mieściły się na górze. Na dole w piwnicach znajdowało się osiem cel i ta dziewiąta, ciasna ciemnica pod schodami. /.../ Bykowiec, noga od krzesła, ściskanie palców w drzwiach, przypalanie papierosem nie skutkowały. Milczałem ... i mdlałem z bólu. /.../ Nieprzytomnego zrzucili do ciemnicy. Bez świadomości przeleżałem jakieś trzy doby. Kiedy w tym czasie na chwilę się ocknąłem, to jeden z dwu ubowców, którzy zaglądnęli do ciemnicy, trącił mnie nogą. „On i tak już zdechnie" - usłyszałem. Ponieważ nie zdechłem, powiesili mnie za nogi na haku nad betonem, napełnionym brudną deszczówką. Zanurzali mnie głową. Zachłystywałem się i dusiłem. W trakcie nurkowania rozbijali mi pięty. Znów zemdlałem. Dosłownie i w przenośni świat wywrócił mi się do góry nogami ... Gdy w 1942 r. w wieku 16 lat wstąpiłem do AK nawet nie przypuszczałem, że okupacja Polski będzie trwać jeszcze po wypędzeniu Niemców ... Wówczas jako uczeń szkoły budowlanej w Jarosławiu, na polecenie ojca przenosiłem prasę konspiracyjną między kajetami. Po zaprzysiężeniu powierzono mi ważniejsze zadania. /.../ W moim domu nie tylko prowadzony był nasłuch radiowy, ale działała (podobnie jak w Tywoni u Politów) wytwórnia granatów. Co więcej pod ojcową stolarnią na polecenie dowództwa urządzony został obszerny schron na broń ... „My wybijemy na tobie, gdzie jest ten schron" - cedzili przez zęby ubowcy. „Mamy dane, że ty wiesz" - powtarzali. Skąd mieli te dane to temat na odrębną opowieść. Przeprowadzając rewizję, nie zorientowali się, że wejście do schronu znajduje się pod warstwą trocin w stolarni. W ciągu dwóch tygodni intensywnego śledztwa nie wyciągnęli tego ze mnie, więc wysłali na dalszą „obróbkę" na rzeszowski Zamek. /.../. Andrzej Zgryźniak, Twardy grzbiet obywatela Kostki, Magazyn „Nowiny" 11-13.10.1991, s. 1,3.
Osobom zainteresowanym jak funkcjonował aparat komunistycznego terroru w latach powojennych polecam książkę Zbigniewa Nawrockiego "Zamiast wolności". UB na Rzeszowszczyźnie 1944-1948., Rzeszów 1998. Odniesienia do PUBP w Jarosławiu można znaleść m.in. na stronach: 39-42, 87-88, 117-118, 246. Przy okazji warto podkreślić, że PUBP w Jarosławiu w 1944 r. miał najliczniejszą obsadę w woj. rzeszowskim, liczył 40 funkcjonariuszy (dla porównania PUBP w Rzeszowie - 8, w Przemyślu - 10, w Tarnobrzegu - 15, w Krośnie - 9). Proponuję również sięgnąć do archiwalnego "Głosu Jarosławia" Nr 14 (8-21 XI 1993), A.Zgryźniak, "Trofiejne buty". W obronie Delegata Polskiego Rządu. Artykuł jest poświęcony żołnierzom AK, którzy zginęli napadnięci przez UB w październiku 1944 r. w Jarosławiu. Zginęli wówczas: Tadeusz Bernatowicz, Eugeniusz Czajło, Marian Różycki, ranny Andrzej Wachałowicz - zmarł kilka dni później. Zabita została również Rozalia Surmiak, która udzieliła im kwatery.
Terror komunistyczny dosięgnął również członków legalnie działającego PSL Stanisława Mikołajczyka (1945-1947), z powiatu jarosławskiego zamordowani przez władze bezpieczeństwa zostali: Drabik Karol (+ 4 V 1946), Gąsior (+ 20 V 1945), Kisiel Jan (+ II 1946), Turek Stanisław (+ II 1946), Wilk Edmund (+ 6 V 1946), Winiarz Andrzej (+ V 1946), Wojnar Stanisław (+ V 1946). Źródło: R. Turkowski, Polskie Stronnictwo Ludowe w obronie demokracji 1945-1949, Warszawa 1992, ss. 333-338; Słownik biograficzny ofiar terroru PRL, zestawił F. Wilk, „Zeszyty Historyczne", s. 6, Paryż 1964, ss. 8-15.
P.S. Z "Super Nowości"
Sąd lituje się nad ubekiem
16.09.2010.
WARSZAWA, ODRZYKOŃ. Najsurowszy wyrok dla ubeka już nieaktualny. Sąd teraz zastanowi się, czy świadkowie dobrze postrzegali zbrodnię.
Z której strony było siano?
Kluczowi świadkowie, to kobiety w podeszłym wieku, a w czasie wypadków, które teraz ocenia sąd, miały po kilkanaście lat. Najmłodsza z nich w 1946 r. miała 13 lat. To ona miała ostrzec Urbanka przed zbliżającą się grupą ubeków i widziała, jak Jerzy R. strzelił do byłego AK-owca. Chorąży UB przyszedł ze swoimi żołnierzami na podwórko Urbanków, ale gospodarza nie zastał w domu. Domownicy powiedzieli, że pracuje on na polu. Równocześnie wysłali 13-letnią dziewczynę z sąsiedztwa, by ostrzegła rolnika. Ten już jednak wracał z pola. Chorąży R. strzelił do niego z bliskiej odległości, gdy gospodarz szedł obok furmaki z sianem. Urbanek zginął na miejscu.
Teraz dla sądu jest niejasne, z której strony wozu szedł żołnierz AK i czy siano nie zasłaniało widoku świadkom. Jerzy R. twierdzi, że strzelił w obronie koniecznej, gdyż został zaatakowany widłami. Świadkowie mówią, że ktoś z rodziny rzucił się z widłami na ubeka dopiero wtedy, gdy ten zastrzelił swoją ofiarę. Tę sprzeczność ma teraz wyjaśnić warszawski SO.
Najpierw bił i zabijał, a potem został literatem
Zabójstwo w Odrzykoniu nie jest jedynym dowodem krwawej działalności ubeka z Krosna. W krośnieńskiej siedzibie PUBP znęcał się nad Franciszkiem Rajchelem, m.in. zakładał mu na głowę maskę przeciwgazową z zatkanym otworem do oddychania. Doprowadził do tego, że Rajchel, nie wytrzymując tortur, wyskoczył z okna na drugim piętrze krośnieńskiej katowni. Wątek znęcania się nad Rajchelem SA też zwrócił do SO.
Jerzy R. nie przychodził na ostatnie rozprawy. Lekarz wystawił mu zaświadczenie, że "stan zdrowia bezterminowo nie pozwala mu na udział w rozprawach". Dwie starsze panie, które są kluczowymi świadkami, sąd przesłucha w obecności psychologa, żeby ten mógł ocenić ich zdolność postrzegania w 1946 r. (były wtedy nastolatkami). Oskarżony po odejściu z UB pracował przez jakiś czas w piśmie "Granica", z którego przeniósł się do Redakcji Programów Literackich Polskiego Radia. Teraz jest emerytem.
Jerzy Mielniczuk