Głos na alarm!
Tradycją jest, że proboszcz w każdej parafii, na Mszy św. dziękczynnej w ostatnim dniu roku kalendarzowego dokonuje podsumowania wszystkich najważniejszych wydarzeń, jakie miały miejsce w danym roku.
Jak daleko sięgam pamięcią "podziękowanie" kojarzyło mi się właśnie z tym podsumowaniem, a konkretnie ze swego rodzaju statystyką dotyczącą liczby udzielonych sakramentów chrztu, małżeństw i smutnych obrzędów związanych z pożegnaniem odchodzących na zawsze członków naszych wspólnot. Podawana liczba urodzeń była zwykle dwukrotnie większa od liczby zgonów. Było to tak samo naturalne jak i fakt odchodzenia jednych pokoleń a następowania kolejnych.
Od połowy lat osiemdziesiątych liczba urodzeń w Jarosławiu (podobnie jak i w całej Polsce) systematycznie maleje. W roku 1983 przyszło na świat 850 noworodków, w 1993 już tylko połowę z tej liczby tj. 418, a w roku 1998 przybyło nam tylko 241 najmłodszych obywateli. Równocześnie odnotowano 386 zgonów w 1983 r., 397 w 1993 r., a w 1998 r. - 372 zgony. Zestawienie tych cyfr jest bardzo niepokojące. Od trzech lat liczba ludności w Jarosławiu maleje.
Czym jest długotrwały, ujemny przyrost naturalny i jakie przynosi skutki wszyscy wiemy. W skali naszego miasta najwcześniej odczują je przedszkola miejskie. Niebawem okaże się, że liczba zatrudnionych tam ok. dwustu osób jest równa liczbie dzieci uczęszczających do przedszkola, a koszt utrzymania jednego dziecka sięgnie kwoty 2 tys. zł. W tej sytuacji niewątpliwie lepszym rozwiązaniem będą zasiłki wychowawcze z kasy miejskiej dla matek poświęcających się wychowaniu dzieci. Później przyjdzie kolej na szkoły. Za sześć lat będzie w całym Jarosławiu dziesięć oddziałów klas pierwszych, czyli po półtora oddziału na szkołę (licząc z niepublicznymi). Powstanie pozornie bardzo komfortowa sytuacja, lecz dyrektorzy szkół staną przed problemem przerostów zatrudnienia a dotacje na oświatę z budżetu centralnego zmaleją drastycznie. W jeszcze dalszej perspektywie doczekamy czasów, gdy na jedną osobę czynną zawodowo będzie przypadać trzech lub czterech emerytów. Wymienione wyżej konsekwencje obecnego spadku urodzeń są nieuniknione.
Nie można jednak oczekiwać ich nadejścia nie robiąc nic dla zapobieżenia im w przyszłości. Należy zastanowić się czy jedynym powodem powstrzymywania się młodych małżeństw od posiadania potomstwa są kłopoty z zatrudnieniem lub uzyskaniem własnego mieszkania? Jak wiele jest małżeństw, które posiadają wystarczające warunki do wychowania potomstwa, jednak modny ostatnio styl życia, zapożyczony z zachodnich filmów, preferujący wygody i konsumpcję, skutecznie odstręcza ich od podjęcia się trudu wychowania dzieci.
Wydaje mi się, że nadszedł najwyższy czas, aby od debat o randze i znaczeniu rodziny, prowadzonych na różnych szczeblach władzy, w różnych instytucjach, komisjach i organizacjach społecznych, przejść do skutecznego działania. Potrzebne są zmiany w obowiązujących przepisach, m.in. podatkowych, stwarzające preferencje dla rodzin wielodzietnych, w kodeksie pracy (np. wydłużenie płatnych urlopów wychowawczych). Potrzebne są dobre programy do realizacji budownictwa mieszkaniowego i korzystne kredyty. Potrzebne jest wspieranie inwestorów zdolnych do tworzenia nowych miejsc pracy. Potrzebne jest także odejście od pewnych, preferowanych w okresie budowania komunizmu modeli np. niezależnej, samodzielnej kobiety pracującej.
W tej dziedzinie duże możliwości działania mają samorządy wszystkich trzech szczebli. Odpowiednie kierowanie środków finansowych przeznaczanych na pomoc społeczną, pod ścisłym nadzorem komisji do spraw rodziny powołanej przez Radę Miasta. Utworzenie funduszy celowych na zasiłki dla rodzin wielodzietnych, rozwijanie świetlic środowiskowych organizujących doraźną opiekę nad dziećmi. Współpraca i wsparcie finansowe dla organizacji społecznych świeckich i kościelnych niosących pomoc rodzinom ubogim. To wszystko jest bardzo potrzebne i realne do wykonania. Lecz nie mniej potrzebne jest kształtowanie właściwego modelu polskiej rodziny, zmiana świadomości wielu rodaków i przekonanie ich do rodzicielstwa.
Przeglądając kanały włoskich lub hiszpańskich stacji telewizyjnych często można dostrzec programy realizowane z udziałem rodzin z małymi dziećmi. Także coraz częściej pokazywane są videoklipy, w których artyści występują ze swoimi pociechami. Myślę, że jest to jedna z lepszych metod kreowania, w zapatrzonym w ekran społeczeństwie, pozytywnego obrazu macierzyństwa i ojcostwa. Należy wykorzystać wszystkie dobre sposoby prowadzące do osiągnięcia celu.
Usłyszałem niedawno w polskim radiu wypowiedź słuchacza, który kpił z działań środowisk katolickich zmierzających do ochrony życia poczętego twierdząc, iż w okresie kilkudziesięciu lat obowiązywania liberalnych przepisów rodziło się kilkakrotnie więcej dzieci niż obecnie, gdy obowiązuje zakaz aborcji. Ten przykład świadczy o tym, że są ludzie i ugrupowania, których obecny stan zadowala. Są oni zdolni wykorzystać wszelkie możliwości, nawet najbardziej nikczemne, dla zrealizowania własnych bardzo krótkowzrocznych celów. Można tu przytoczyć powiedzenie pewnego pracownika zakładu pogrzebowego "im gorzej, tym lepiej".
Burmistrz Miasta Jarosławia
Jerzy Matusz