Minęły wakacje i znów zaczął się nowy rok szkolny. Nauczyciele i uczniowie wrócili do szkoły z nadzieją na spełnienie swoich pragnień i oczekiwań. Jedni i drudzy mieli wiele obaw: - uczniowie czy podołają wymaganiom programowym, nauczyciele czy nowy rok szkolny będzie lepszy i wydajniejszy. Jako nauczyciel myślałam wiele przez wakacje o mojej pracy, o polskim szkolnictwie, śledząc to, co dzieje się w kraju w obecnym czasie. Faktem jest, że w polskiej edukacji i wychowaniu w placówkach oświatowych dzieje się źle. Rozumiem przez to postępujący biurokratyzm w oświacie, brak funduszy, afery w szkołach, nagłaśnianie sytuacji uczniów ciemiężonych przez nauczycieli i vice versa. To sprawia, że wrzesień zaczyna się dla wszystkich nieciekawie. Uczniowie i rodzice obwiniają nauczycieli, że np. źle uczą, nie zachowują się taktownie, nie szanują ucznia, a nauczyciele - rodziców i uczniów, że spadają na nich problemy wychowawcze nie dopełnione w rodzinach. Odwieczny problem i konflikt nauczyciel - uczeń - rodzice trwa nadal. Jak temu zapobiec, jak pogodzić wszystkich, aby było lepiej, bezpieczniej i lżej?
Temat szkoły, nauki i wychowania poruszamy we własnych domach, miejscach pracy, dyskutujemy i nic poza tym się nie dzieje. Kończy się na rozmowach, nie dochodzi dalej niż do prasy telewizji i radia.
Dożyliśmy czasów, kiedy wszystkim jest źle. Owszem zawsze znajdzie się w społeczeństwie ktoś, kto powie, że to bzdura, -jemu jest lepiej, dobrze. Większość nas nauczycieli, uczniów i rodziców z wielką troską spogląda w przyszłość. Ile w nas obaw, ile żalu do siebie wzajemnie? Jak temu zaradzić, jak nawiązać ze sobą dialog? Czy nauczyciele sprostają wysokim wymaganiom resortu edukacji, uczniowie przeładowanym programom nauczania, a rodzice warunkami własnych wymagań między nauczycielem i uczniem? Zbyt wiele pytań, a żadnych konkretnych odpowiedzi. Wyjściem z tej trudnej sytuacji jest przede wszystkim pozyskanie środków finansowych dla przedszkoli i szkół, godziwe i ludzkie warunki socjalne, materialne rodziców.
Mając za sobą dwadzieścia lat pracy pedagogicznej jest dla mnie oczywiste, że nauczyciele, uczniowie i rodzice mają ten sam problem. Nie potrafią sobie układać stosunków ze sobą, a chcą mieć dobre kontakty. Współpracują ze sobą , ale jest to bardzo płytki kontakt. Nie wgłębiamy się w problemy innych ludzi, bo nie chcemy kłopotów lub nie mamy czasu. Z natury człowieka wynika, że jest dobry, uczciwy i to co robi jest słuszne. Każdy z nas ma swoje racje, każdy ma kłopoty dla siebie najważniejsze. Będąc nauczycielem nie słyszałam, żeby moje koleżanki i koledzy "po fachu" mówili, że ludzie są sobie coraz bardziej życzliwi niż przed laty. Słyszę natomiast coś wręcz odwrotnego, że obecnie jest dużo trudniej uczyć dzieci.
W ostatnich dniach trafiamy tylko na złe wiadomości w TV na temat szkolnictwa, ale na pewno istnieją jakieś cudowne szkoły, w których uczniowie i nauczyciele otaczają się wzajemną opieką, uczą się i są szczęśliwi. Nauczyciel pozyska dla siebie ucznia i rodzica własnym przykładem, i za pomocą argumentów - aby z własnej woli współdziałać w dążeniu do wspólnych celów. Jeśli coś źle zrobimy w sztuce nauczania - uczeń i rodzice nie potrafią tego zapomnieć przez długi czas. Rodzice i uczniowie powinni być dla nas świętością, a nie granicą zysku i egoistycznych osiągnięć pedagogicznych.
Musimy sobie wzajemnie pomagać, aby dać sobie szansę na lepsze jutro.