Po zdobyciu odpowiedniej wiedzy czeladnik mógł zakończyć wędrówkę, po czym obowiązany był powrócić do swego cechu w rodzinnym mieście, w którym przeglądano jego "księgę wędrowną" zawierającą informację o czasie przybycia i odejścia z warsztatu w obcym mieście. Badano świadectwo pracy i opinię o zachowaniu się, podliczano wielkość otrzymanych "zasiłków" i ilość zaliczonych "szynków". Przed przejściem do następnego etapu zawodowego jakim było mistrzostwo, czas jakiś musiał jeszcze pracować u pierwszego pracodawcy. Aby otrzymać upragniony tytuł mistrza, należało przez kolejne dwa lata terminować w obranym warsztacie, a następnie po uzyskaniu zezwolenia starszyzny cechowej trzeba było wykonać "majstersztyk". Uchwała jarosławskiego cechu garncarskiego z 1615 r. precyzowała, że "którykolwiek towarzysz mistrzem chciał zostać, tedy powinien będzie sztukę rzemiosła swego za dwie niedziele uczynić, garniec na trzy piędzi i dzban także na trzy piędzi z jednej materiej albo gliny, przy której sztuce robienia dwaj mistrzowie powinni być". Wykonany w wyznaczonym czasie "majstersztyk" oceniany był przy "zgromadzeniu braci". Zakończenie wielu lat nauki było bardzo uroczyste. Oglądającym "sztukę" mistrzom, kandydat do tego tytułu obowiązany był zafundować śniadanie, a po uzyskaniu upragnionej godności również kolację, po czym przedstawić "list od urodzenia uczciwego", świadectwo "zachowania swego" i "wyuczenia rzemiosła". Musiał ponadto złożyć do cechu "piłtury polskich pieniędzy, sześć funtów wosku, prochu sześć funtów i na hakownicę kopę dać". Dawne ustawy cechowe często zawierają nakazy dostarczania do cechu prochu strzelniczego oraz "płacenia na amunicję". Wiązało się to z koniecznością zapewnienia obronności miasta, do czego zobowiązane były również związki rzemieślnicze. Zgodnie z przyjętym zwyczajem nowo upieczony mistrz powinien się ożenić, mógł też założyć własny warsztat, kształcić uczniów, brać udział w naradach i awansować w hierarchii cechowej.
Zgodnie z zapisanym w "wilkierzu" zaleceniem: "Gospoda powinna być w własnym mieście Jarosławiu od Towarzyszów obrana, od Mistrzów potwierdzona", życie cechowe pod opieką "Ojca i Matki gospodniej", koncentrowało się właśnie w gospodzie. Tutaj odbywały się zebrania, "szynki", egzaminy i różne uroczystości cechowe. Na zebrania z obowiązkową obecnością, zwoływano rozsyłając między członków znak cechowy, tak zwaną "cychę". Przyjętym zwyczajem, o oznaczonej godzinie w oknie gospody zapalano odpowiedniej długości świecę. Jeśli ktoś do momentu wypalenia się świecy nie przyszedł na zebranie, płacił karę finansową. Zebraniom odbywającym się przy otwartej skrzynce cechowej, przewodniczył jeden z dwóch wybieranych przez mistrzów, starszych cechowych. Skrzynka będąca swoistym skarbcem, służyła do przechowywania atrybutów cechowych, w skład których wchodził regestr uczniów i towarzystw, tekst przysięgi "starszego", pieczęć i tak zwany "dobry obyczaj", czyli bicz służący do utrzymania dyscypliny wśród niesfornych uczniów. Dla przykładu, w skrzynce jarosławskiego cechu garncarskiego znajdowały się: "pieczęć garncarska, cycha drewniana, druga mosiężna z wyobrażeniem św. Trójcy i znakami trzech konsztów, pokrowiec na chorągiew i krzyżyk na requiem znak dający". Warto przy okazji wspomnieć, że wśród wielu związanych z dawnym rzemiosłem eksponatów, w jarosławskim Muzeum przechowywane są trzy skrzynie cechowe: stolarzy, kowali i najokazalsza - rzeźników. Jak wynika z pochodzącej z 1615 r. "Ustawy dla jarosławskiego cechu garncarskiego", klucz od skrzynki, którego nie wolno było przekazać samowolnie komu innemu, przechowywał jeden z mistrzów. W przypadku zgubienia klucza musiał dorobić duplikat na własny rachunek, a dodatkowo za karę przekazać cechowi funt wosku. Odbywające się co czwartą niedzielę zebrania jarosławskiego cechu garncarskiego zwane "schacką", poprzedzała składka rozpoczynana przez mistrza wrzucającego do skrzynki "przed bracią grosz jeden".
Urozmaiceniem życia cechowego były liczne uroczystości, w
zależności od serwowanych potraw zwane "szynkiem pełnym" przy
piwie, pieczystym i "warzystym" i "szynkiem niepełnym" przy
piwie, obwarzankach i preclach. Szczegółowe zalecenia dotyczące "szynku" zawiera wspominany już wcześniej wielokrotnie
"wilkierz" jarosławski z 1660 r. "Item towarzysze, abyście
wiedzieli sprawy mieć o gospodzie. Co dwie niedziele, a w każde
święto powinniście przepić po szelągu, a w niedzielę pół grosza.
A jeśli który towarzysz podjął sprawy szynkowej a nie mógł jej
dosyć uczynić, ten ma dać na starą beczkę piwa, to jest groszy
dwanaście". Uczestniczących w "szynku" obowiązywała powaga i
powściągliwość. Zgodnie z przyjętym zwyczajem, w pierwszej
kolejności przepijano do gościa najzacniejszego, potem kolejno
po starszeństwie. Program wieczoru wypełniały stateczne
rozmowy i opowiadania. Wszelkie bójki, hałasy, stukanie ręką w
stół, "szuranie kuflem", upijanie się czy też zasypianie przy
stole z powodu nadmiernej ilości wypitego piwa było
niedopuszczalne i podlegało stosownym karom. Nie omijały one
nawet zaproszonych gości. W części oficjalnej "szynku" nie były
dozwolone również tańce. (cdn.)
"Cechy w dawnym Jarosławiu"
wybrał i przygotował Zbigniew ZIĘBA