Z Marcinem Dybowskim - asystentem posła do Parlamentu Europejskiego Filipa Adwenta rozmawia Zofia Krzanowska
Z.K. - 18 czerwca 2005 r. miał miejsce tragiczny wypadek, w wyniku którego 26 czerwca odszedł do wieczności Poseł do Parlamentu Europejskiego Filip Adwent. Msza św. pogrzebowa została odprawiona 30 czerwca w kościele pw. Św. Anny w Grodzisku Mazowieckim. Znał pan posła Filipa Adwenta bardzo długo - jak zapisał się w pana pamięci?
M.D. - Znałem go rzeczywiście długo, byłem wydawcą jego książek, m.in. "Dlaczego Unia Europejska jest zgubą dla Polski". Już wtedy bardzo się zżyliśmy, byliśmy dla siebie bliscy jeśli chodzi o poglądy i o sposób patrzenia na rolnictwo. Nie mogliśmy pogodzić się z sytuacją polskiego rolnika, niedocenianiem jego pracy i faktem, że na jego pracy robią fortunę inni. Wiele też rozmawialiśmy o umiłowaniu polskiej ziemi. Zależało nam na pozostawieniu ziemi w polskich rękach, by nie dokonał się wykup ziemi, szczególnie przez Niemców. To był wyjątkowy człowiek, wyjątkowa postać, także w polityce.
Z.K. - W okresie stanu wojennego Poseł Filip Adwent organizował pomoc medyczną dla szpitala w Jarosławiu.
M.D. - Zachwycała mnie miłość, jaką pan poseł okazywał do Podkarpacia i ludzi tu mieszkających. Widział jaka jest sytuacja służby zdrowia na Podkarpaciu, postanowił podobnie jak w stanie wojennym, sprowadzać pomoc dla tego regionu. W czasie bardzo krótkiego czasu, kiedy Filip Adwent był Posłem do Parlamentu Europejskiego sprowadził aż 10 tirów pomocy, były to m.in. łóżka. Jeden z ostatnich transportów, który trafił do Krosna zawierał łóżka hydrauliczne. Jedno takie łóżko jest w cenie samochodu. Do szpitali Podkarpacia trafiło 90 takich łóżek. Były też inne drogie sprzęty: defibrylatory, respiratory, inkubatory. Poseł cieszył się zawsze jak dziecko. Kiedy przychodziły odpowiedzi od szpitali, do których pisaliśmy listy i była konkretna deklaracja pomocy pan Adwent był szczęśliwy. To był "św. Franciszek polityki".
Z.K. - Poseł znany był również z działań na rzecz pojednania polsko - ukraińskiego.
M.D. - gdy pan Filip w latach 90-tych był na Ukrainie w Jazłowcu w kościele Św. Piotra i Pawła, klęcząc przed ołtarzem, ofiarował swoje życie za pojednanie Polski i Ukrainy. Pragnę przypomnieć, że odszedł wtedy, kiedy czytany był na Ukrainie i w Polsce list obu episkopatów o pojednaniu, a kiedy zdarzył się wypadek rozstrzygana była kwestia otwarcia Cmentarza Orląt Lwowskich.
Z.K. - W sobotę 16 lipca zostało powołane Stowarzyszenie, które będzie kontynuować dzieła zainicjowane przez śp. Filipa Adwenta. Co było inspiracją do jego powstania?
M.D. - Jeśli spojrzymy z jakiejś innej perspektywy na tragiczne odejście Posła, to może będziemy inaczej widzieć jego pracę. Ta ofiara nie może pójść na marne. Jarosław był miastem ukochanym przez niego. Tutaj - oprócz Kalwarii Pacławskiej - pan Filip przeżywał swoje największe wzruszenia i podjął decyzję o powrocie do Polski. Osoby bliskie p. Filipowi spotkały się w Jarosławiu i postanowiły powołać stowarzyszenie , w skład którego weszli najbliżsi współpracownicy posła, aby kontynuować działalność zarówno charytatywną, ochronę rolnictwa, jak i obronę dobrego imienia Polski. Dużo jest dziedzin, w których możemy wspólnie działać dla uczczenia wielkiego Polaka i patrioty jakim był pan Filip.
Z.K. - Czy stowarzyszenie będzie ubiegało się o status organizacji pożytku publicznego?
M.D. - Tak, będziemy się starać o uzyskanie tego właśnie statusu, gdyż łączą się z tym możliwości uzyskania środków z naszych podatków. Będziemy się starali też o pozyskanie sponsorów. Zamierzamy zwrócić się o pomoc do szpitali francuskich, włoskich i być może niemieckich. Chcemy, by ta pomoc tutaj docierała. Myślę, że od strony finansowej damy sobie radę, bo dzieło jest piękne. Są ludzie, którzy mają otwarte serca i będą chcieli je wspomagać.
Z.K. - W Jarosławiu trwają bardzo zaawansowane przygotowania do otwarcia hospicjum. Czy w przyszłości można będzie liczyć na pomoc także dla takiej inicjatywy?
M.D. - Jeżdżąc po województwie podkarpackim, odwiedzałem różne hospicja, rozmawiałem z kapłanami, z siostrami Felicjankami i z innymi zakonami, które pomagają chorym. Wiem, że potrzeby są olbrzymie. Ci ludzie niosą pomoc najbardziej potrzebującym, nie mają większej pomocy ze strony państwa. Naszą pomoc będziemy kierować do tych miejsc i osób, które są w najtrudniejszej sytuacji.
Z.K. - Śp. Filip Adwent był wzorem do naśladowania dla wielu ludzi. Jeśli ktoś chciałby przystąpić do stowarzyszenia, jakie powinien spełnić warunki?
M.D. - Do stowarzyszenia może przystąpić każdy, kto chce realizować cele, które są wymienione w statucie. Statut będzie opublikowany na stronie internetowej www.filipadwent.pl. Mogę dodać, że spośród tych wszystkich biur Posła Filipa Adwenta, które funkcjonowały na Podkarpaciu zostawiliśmy biuro w Jarosławiu i ono w dalszym ciągu jest otwarte. Jego szefem jest p. Krzysztof Witko, który będzie przyjmował zgłoszenia. Po wypełnieniu pewnych formalności można przystąpić do stowarzyszenia, spotykać się razem i czynić dobro.
Z.K. -Proszę przypomnieć, jakie działania podejmował śp. Filip Adwent w celu utrzymania Zakładu Jarosławskiego LU Polska?
M.D. - Jednym z pierwszych sygnałów, który do nas doszedł podczas rozpoczęcia urzędowania była sprawa utrzymania Zakładu LU w Jarosławiu. Pan Filip zaangażował się bardzo energicznie używając swoich możliwości jako parlamentarzysta. Napisał wiele listów, petycji, w których zwracał się do samego szefa firmy Danone. Rozmowy i negocjacje przyniosły efekty, to zdeterminowanie p. Filipa doprowadziło do tego, że Danone przedłużył tutaj funkcjonowanie przedsiębiorstwa, a po wprowadzeniu programu naprawczego okazało się, że to przedsiębiorstwo nie musi być skazane na zagładę. Być może cała akcja pana Filipa spowodowała, że taki wielki koncern Danone postanowił przyjrzeć się bliżej temu co się dzieje jarosławskim przedsiębiorstwie. Pan Filip też, za co czyniono mu niejednokrotnie zarzuty, sprzeciwiał się poszerzeniu granic miasta Rzeszowa. Dla niego najważniejsza była strona ludzka każdego zagadnienia. Jeśli widział, że dzieje się krzywda takim zwykłym ludziom, jeśli widział tak jak w sprawie Rzeszowa, że jest pomijany interes małych gmin, zwykłych ludzi, którzy wypowiedzieli się w referendum przeciwko rozszerzeniu Rzeszowa, w tym momencie angażował się cały i nie było dla niego istotne, jak wielkim wydawał się na początku przeciwnik. Dla niego najistotniejszy był interes zwykłego człowieka.
Z.K. - Serdecznie dziękuję za przybycie do Jarosławia i za rozmowę.
M.D. - Dziękuję, wszystkich bardzo gorąco pozdrawiam. Zachęcam do tego, by kontynuować to dzieło i kultywować pamięć wielkiego człowieka, który ukochał Podkarpacie i zostawił dobra tego świata, to co utożsamiamy z Zachodem i udał się na tułaczkę. Zgodził się nawet na pewną nędzę byle po prostu być wśród swoich.