André Frossard znany pisarz francuski, który prowadził wywiad z Ojcem św. a potem opublikował go w książce, mówił o Ojcu św. tak: "Tłumy przychodzą do niego, ponieważ jest on ostatnim znanym pośrednikiem między niebem a ziemią i ponieważ reprezentuje jedyną nadzieję jaka kiedykolwiek została dana świat, wreszcie dlatego, że wierzy w Boga. Nie obawia się tego mówić, a tłumy chciałyby w niego wierzyć tak, jak on wierzy: bez wahania i bez zastrzeżeń. A on zbliża się do tłumów w naturalnym porywie serca, gdyż kocha swego bliźniego, a każda ludzka istota jest dla niego tabernakulum Chrystusa, miejscem zamieszkania Świętej Rodziny, która - jak to widzieliśmy w Betlejem - potrafi się czasem zadowolić stajnią".
Kiedy
obserwuje się rozpaczliwe wysiłki wielkich tego świata zmierzające do
budowania pokoju społecznego i międzynarodowego, to zdumiewa
nieskuteczność tych działań. Z drugiej strony nie ma się co dziwić,
kiedy prawie wszyscy mylą przyczyny ze skutkami. Żyjemy w świecie
wielkich słów i kiepskich sumień. Mówi się o prawach człowieka, a
kupuje się wyborców, mówi się o szacunku i godności człowieka, a
wykorzystuje się bliźniego do własnych celów, mówi się o pokoju, a
opłaca się terrorystów. Tymczasem potrzeba czegoś niesłychanie
prostego, aby człowiek zobaczył w drugim swojego brata, aby go
uszanował. Biblia mówi nam, że przez grzech oddaliliśmy się od siebie -
stoimy czasem na różnych brzegach, pozycjach i stanowiskach. Zamiast
strzelać do siebie, mamy budować mosty. Dopiero wtedy jest szansa na
spotkanie brata, bliźniego, stojącego po drugiej stronie
Ze
starej rzymskiej tradycji wywodzi się nadawanie papieżom tytułu
Pontifex Maximus, czyli budowniczy mostów, zaś maximus - największy.
Szczególnie odnosi się to do Jana Pawła II - Pontifex Maximus. Jan
Paweł II jest mostem łączącym tak wielu poróżnionych ludzi. To
określenie jego charyzmatu genialnie wyczuwają młodzi. Dla Papieża nie
ma barier. Wychodzi on naprzeciw każdego, który chce go spotkać. Sam
Jan Paweł II jest mostem, przez który możemy przejść na tę drugą
stronę, by spotkać Mistrza z Nazaretu i usłyszeć słowa miłości także od
ludzi.
Jan
Paweł II z wyjątkową troską podchodzi do spraw pokoju na świecie. Wojen
i konfliktów nie brakuje: gdy jedne wygasają, wybuchają nowe. Wojny te
nie omijają również starego kontynentu, ani miejsc najdroższych
chrześcijaństwu. Z niesłabnącą mocą wzywa do pokoju opartego na
sprawiedliwości i miłosierdziu. Ukazuje główną przyczynę wojen, jaką
jest brak poszanowania godności człowieka i narodów. Jego głos nie jest
głosem polityka, lecz kogoś, kto ma wyjątkowy wpływ na światową opinię
publiczną. Nie tylko katolicy czy chrześcijanie, ale i ludzie związani
z innymi religiami i wyznaniami, a nawet niewierzący zwracają uwagę na
niezwykłą rolę Papieża, jako autorytetu moralnego. Ma to szczególne
znaczenie dziś, gdy bardzo trudno byłoby wskazać kogoś czy to ze sfery
polityki, czy religii, kto budziłby taki respekt, jak Ojciec Święty Jan
Paweł II. Politycy przychodzą i odchodzą. Religia coraz bardziej
spychana jest na margines życia publicznego, ma znaczenie lokalne, albo
przybiera ostre fundamentalistyczne zabarwienie. Tymczasem Jan Paweł II
nie przymilając się światu, przypomina o podstawowych zasadach
moralnych, jakimi w życiu powinni się kierować ludzie i narody, by w
świecie nastał pokój.
Jakie warunki widzi Ojciec Święty dla pokoju? Wskazuje na cztery istotne warunki. Są nimi: życie w prawdzie, poszanowanie wolności każdego człowieka, wcielenie miłości w rzeczywistość społeczną oraz zachowanie sprawiedliwości. Bardzo mocno podkreśla, że pokój nie jest dziełem tylko ludzkim, ale darem samego Boga. Dlatego zaleca modlitwę, zwłaszcza różańcową w intencji pokoju. Winniśmy i my o tym pamiętać.
Słuchając błogosławieństwa ewangelicznego "Błogosławieni pokój czyniący", powinniśmy starać się poznać bogate nauczanie papieskie o pokoju.
Mówiąc o pokoju mam na myśli nie tylko pokój, który wprowadza ład społeczny w świecie, ale pokój sięgający naszego serca. "Za wojnę są odpowiedzialni nie tylko ci, którzy ją bezpośrednio wywołują, ale również ci, którzy nie czynią wszystkiego co leży w ich mocy, aby jej przeszkodzić" - mówił Jan Paweł II podczas I pielgrzymki do Polski w 1979 roku. Co możemy robić w takiej sytuacji, będąc chrześcijanami, uczniami Chrystusa, którzy chcą realizować nie tylko papieskie przesłanie o pokoju, ale ewangeliczne błogosławieństwo. Włączmy się w dzieło szerzenia pokoju na świecie poprzez naszą modlitwę, zwłaszcza różaniec oraz budowanie więzi braterskich z naszymi bliźnimi. Im więcej będzie ludzi pokój czyniących na ziemi, tym mniej będzie wojen i nienawiści w naszym świecie. Słuchajmy głosu Papieża, który przypomina, że najpierw trzeba odnaleźć pokój w sobie - by móc przekazywać go innym. Troszczmy się o to, by nasze sumienie było wrażliwe na dobro, sprawiedliwość, prawdę i braterstwo oraz pokój i miłość.
Przeglądając
materiały o Ojcu św. zauważyłem wzmiankę o pobycie Jana Pawła II na
Kubie. Podczas liturgii Eucharystii był obecny Fidel Castro. Zbliżał
się moment przekazania gestu pokoju. Przed Komunią św. Papież
powiedział "przekażcie sobie znak pokoju". W tym momencie jego
przenikliwy wzrok skierowany był wprost na Fidela Castro. Prezydent
Kuby nachylił się ku swojemu ministrowi i zapytał "co Papież
powiedział? Co to znaczy?". Tak jakby liczył na to, że Ojciec św.
pominie ten kłopotliwy dla niego fragment liturgii. I w tym momencie
stał się cud. Skromna siostra zakonna, omijając funkcjonariuszy
strzegących bezpieczeństwa prezydenta, stanęła przed Fidelem Castro,
podała mu rękę i ucałowała dłoń dyktatora. Sytuacja, gdy zakonnica
całowała dłoń człowieka, który miał ręce wcześniej poplamione krwią
duchownych, kapłanów i sióstr zakonnych była niezwykłym wydarzeniem.
Zakonnica na znak pokoju ucałowała jego dłoń. Castro nie zdążył
ochłonąć, a już podszedł ksiądz i także podał mu rękę. Za chwilę
następny. Tysiące ludzi obserwowało tę scenę na telebimach. Zabrzmiał
huragan oklasków. Starzy ludzie płakali. Na zakończenie Mszy św., kiedy
zerwał się porywisty wiatr, Jan Paweł II powiedział "ten wiatr, który
powieje dzisiaj, jest symbolem Ducha Świętego, to znaczy, że Duch
Święty przybywa na Kubę". Było dobrze jakiś czas, pokój zapanował w
sercu prezydenta.
Ks.
prof. Kawecki opowiadał, że zawsze robi na nim wrażenie Ojciec św.,
który, gdy się modli, jest głazem modlitwy, głazem, który zatapia się w
Bogu. Pamiętamy jego postać, gdy podczas ostatniej pielgrzymki modlił
się w Kalwarii Zebrzydowskiej. Mówiono wtedy, że przemawiała cisza.
Najczęściej, gdy Papież się modlił coś się dokonywało, a wtedy jedynie
lampka stojąca na klęczniku oświetlała Papieża odmawiającego brewiarz.
Chciał się zatopić w modlitwie przed Matką Bożą Kalwaryjską, tak przez
niego kochaną i czczoną. To robiło wrażenie. On się nie krępuje i nie
wstydzi się modlić na oczach tylu ludzi. W każdej religii jest
odniesienie do Boga, bo kult zawsze wyraża się przez modlitwę i ofiarę.
Ojciec św. umiłowanie modlitwy wyniósł z domu rodzinnego. Szczególnie
ojciec uczył go modlitwy.
Kiedy Papież był we Francji na Spotkaniu Młodych, padło pytanie, "jak Papież się modli?". On wówczas odpowiedział bardzo prosto "Papież modli się zwyczajnie - mówi i słucha, ale przede wszystkim słucha".
Wiemy kogo słucha - głosu Bożego, Boga samego. Słucha swego Mistrza, którego jest namiestnikiem na ziemi. Papieska modlitwa, to słuchanie Boga i rozmowa z Nim. Papież lubi słuchać i słucha. Dlaczego słucha Boga? Bo wie, że wtedy łatwiej jest mu podejmować wyzwania, jakie przed nim stoją. Zawsze najpierw się modli, a dopiero potem działa. On się nauczył słuchać ludzi i dlatego umie słuchać Boga.
Nawiązując do podróży do Rzymu pamiętnego roku 1978 pragnę przypomnieć pewną ciekawostkę. Kardynał Wojtyła w przyjmował wszystkich, którzy chcieli opowiedzieć o swoich problemach, był to taki "dzień otwartych drzwi". Był dzień kiedy On się wybierał do Rzymu na to konklawe, podczas którego został wybrany na Papieża. Przyszła do niego staruszka powiedzieć o kotku, który jej zginął. Zabrali go sąsiedzi i nikt nie chciał go oddać. Przyszła więc poskarżyć się Kardynałowi Wojtyle. Kardynał jadąc na lotnisko wstąpił pod wskazany adres i załatwił sprawę kotka. Ten człowiek słucha i nie przechodzi obojętnie obok ludzkiego zmartwienia. Jest nastawiony na to, co mówi Bóg, co mówi Chrystus, a także na to, co mówią ludzie.
Warto więc brać przykład z Ojca św. i uczyć się słuchania drugich. Łatwiej wtedy będzie o pokój w sercu i łatwiej o modlitwę